czwartek, 27 lutego 2014

ROZDZIAŁ XV

                             ***


Usnęła. Nadmiar alkocholu sprawił, że odpłynęła. Oparła się delikatnie o ramie Klausa. Poczucie bezpieczeństa przy Klausie i odrazu ma się lepsze sny.


Nie wiedział co ma z nią zrobić. Początkowo myślał, żeby ją zbudzić. ' Nie' zaprzeczył w myślach. Obudziłaby się kompletnie pijana, kto wie jakie głupoty zdążyłaby zrobić do wieczora...


Postanowił zanieść ją do domu. Jak najdelikatniej uniósł ją w powietrze i skoczył z dachu. Zeskoczył z gracją, jakby robił to codziennie. Zresztą, kto go tam wie.


                           ***


Położył ją delikatnie na łóżku. Swoim łóżku. Chciał mieć ją blisko, kontrolować każdy jej ruch, tak aby nie zrobiła sobie krzywdy. Przytulić ją kiedy będzię śnił jej się koszmar...


Ale odszedł, chciał zapytać się Anny jak będzie przebiegał dzisiejszy rytuał.


                           ***


-Anna, moglibyśmy porozmawiać – gestem ręki wskazał na bibliotekę, ruszył w jej kierunku a Anna zaraz zanim. - Chciałbym się dowiedzieć, jak przebiegać będzie dzisiejszy rytuał.


-Więc.. Ja, ty i ofiara pójdziemy na wzgórze, gdzie przygotowałam już ziela, księgi i kielich czarownic. Wymówie pierwszą połowę zaklęcia, a ty dasz ofierze swoją krew, następnie wymówie drugą część zaklęcia i wypijesz odrobinę krwii ofiary. - Anna krzątała się po bibliotece, akcentując słowo ' ofiara ' jakby uważała, że Caroline pójdzie na stracenie. - Później napełnisz kielich swoją krwią, rzucę zaklęcie, a ona wypije ' zaczarowaną ' krew - pokazała palcami cudzysłów, jakby to była dla niej frajda, jakby miała z tego niezły ubaw. - A później ją zabijesz.


-Przygotowałaś eliksir? - zapytał, wizja zabicie Caroline, która może się już nie obudzić nękała go od kilku dni. Musiał być pewien w stu procentach, że elikstir zadziała. - Mam powtórzyć?


-Przygotowałam, ale nie mam stu procentowej pewności, że jego skład jest odpowiedni... - spojrzała na niego z lekką paniką, jakgdyby coś ukrywała.


-Co masz na myśli? Coś może zaszkodzić Caroline? - pokiwała przecząco głową – Więc dzisiaj będzie rytuał – chciała jeszcze coś powiedzieć, ale odszedł. A ona nie powiedziała mu jeszcze jednej ważnej rzeczy.




                           ***


Już nie spała, ale wciąż miała zamknięte oczy. Czuła się już lepiej, przynajmniej tak uważała póki nie wstała z łóżka. Zgięła się w pół i zakryła usta dłońmi, popędziła do łazienki. Wymioty są przewidywalne, jej organizm od zawsze tak reagował na alkochol.


Spuściła wodę w toalecie i zaczęła się rozbierać. Zimny prysznic i kawa to jedyne czego teraz potrzebowała.


                             ***


Nie mógł usiedzieć w domu, wizja całego tego wieczornego show przerażała go tak bardzo, że aż poszedł się upić. Kolejna szklanka whisky... I kolejna... Stefan poczuł się lepiej. Uspokoił i pragnienie i myśli. Co mogło pójść nie tak? Przecież Klaus planował ten rytuał od miesięcy. Wszystko było zapewne domknięte na ostatni guzik, każdy detal.


Upił ostatnie krople trunku, rzucił na ladę 100$ i w wampirzym tempie ruszył w kierunku owego wzgórza.


                              ***


Chciał zaspokoić pragnienie, żeby nie zrobić krzywdy Caroline, kiedy będzie pił jej krew. Poszedł do szpitala. Zachipnotyzował pielęgniarki i upił z każdej odrobinę krwi. Stwierdził, że nie będzie więcej próbował pić krwi zwierzęcej.


Wrócił do domu Anny, nikogo w nim nie było. Przynajmniej tak mu się zdawało.


                             ***


Wyszła z pod prysznica. Dopiero teraz zorientowała się, że nie jest w swojej sypialni. Nie miała świeżych ubrań, nic nie miała. Zużyte ubrania włożyła do kosza z ciuchami. Nie miała nawet ręcznika. 'Cholera' – przeklnęła samą siebie w myślach.


Wbiegła szybko do sypialni Klausa i wyciągnęła z szafy jego koszulę. Była dużo za duża, ale nie miała wyjścia.


Usłyszała uchylające się drzwi. Klaus.


-Nie odwracaj się!! - krzyknęła, zaskoczony Klaus nawet nie wiedział co się dzieje.


Założyła szybko koszylę i zaczęła ją zapinać. Klaus się odwrócił, zobaczył ją na wpół nagą, mokrą.


-Widzę, że podpasowała Ci moja koszula – wskazał palcem, zmierzył Carolie od góry do dołu, wyglądała jak... kobieta. Nie nastolatka, nie małolata. Dopiero teraz dostrzegł jej atuty. Była naprawdę piękna.


-Przepraszam, ja tylko chciałam.. oddam Ci ją zaraz. - zmieszana już sama nie wiedziała co ma powiedzieć.


-Możesz ją sobie zatrzymać jeśli chcesz. Tobie bardziej pasuje niż mi.


Uśmiechnęła się tylko. Wyszła. Znowu zostawiła go samego. Na szczęście księżyć pojawił się już na niebie.


                            ***


Zdjęła koszulę i szybko ubała się w swoje ubrania. Znowu się uśmiechnęła, na samą myśl o Klausie.


Usiadła na parapecie okna, spojrzała na niebo. Księżyc był już dość wysoko na niebie. Westchnęła.


Postanowiła odnieść Klausowi koszulę.


                            ***


Usłyszał lekkie pukanie w drzwi, otworzył. Ujrzał Caroline, wręczyła mu koszulę.


-Jeszcze raz przepraszam – spojrzeli sobie w oczy, utonęli. Przyłapali się właśnie na tych czułych spojrzeniach. Skarciła siebie w myślach, a on tylko się uśmiechnął.


-Myśle, że już powinniśmy iść na wzgórze, Anna już tam czeka. - powiedział jednocześnie rzucając koszulę gdzieś w kąt.


-A Stefan? - zapytała, tak cicho, że dla człowieka niesłyszalnie. Ale Klaus nie jest człowiekiem.


-Będzie na widowni – minął ją, poddenerwowany wzmianką o Stefanie. 'Świat byłby taki piękny bez niego ' - pomyślał i zaśmiał się pod nosem.


Ruszył w kierunku drzwi, a Caroline za nim.


-Myślę, że szybciej będzie jeśli się tam znajdziemy trochę szybciej niż przeciętny człowiek. - Caroline pokiwała tylko głową na znak zgody. - Więc musisz wskoczyć na barana. - zaśmiali się oboje.


-Czy to naprawdę konieczne?


-Nie, chyba że wolisz iść na nogach, aż tam – pokazał palcem górę która znajdowała sięjakieś 3 kilometry od nich.


Przełknęła ciężko ślinę i niezdarnie wskoczyła na plecy Klausa, objęła jego szyje i zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła byli już na miejscu.
Zeskoczyła i podeszła do Anny.


-Możemy zaczynać? - popatrzyła na wszystkich zimno, a kiedy otrzymała podtwierdzenie zaczęła cicho szeptać zaklęcie. Ogień rozpalony w kilu miejscach tworzący pentagram wznięcił się w góre na kilka metrów.....


                            ***


I znowu ta długa przerwa... :(
Mam już napisany kolejny rozdział więc pojawi się on w sobotę.
Jeśli macie jakieś propozycję co do kolejnych rozdziałów piszcie śmiało :)
Jeśli już tu jesteś zostaw komentarz, to nie boli a mnie daje kopa żeby pisać dalej :)


Pozdrawiam moich czytelników i do następnego kochani!! :)