Klaus:
-Caroline, kochana. Jak spałaś? - zapytałem o cokolwiek, byleby przetrwać tą niezręczną dla mnie ciszę. Caroline tylko papatrzyła na mnie swoimi lazurowymi oczami głęboko westchnęła i patrząc na mnie wyszła z kuchni i ruszyła w kierunku jak przypuszczam swojego pokoju...
Nie wiedząc co zaszło tej nocy między Stefanem a Caroline, przątałem się po bibliotece Anny i przeglądałem jakieś stare książki, myśląc tylko o Caroline.
Caroline:
Po drodze do mojej sypialni spotkałam Anne, która schodziła właśnie po schodach.
-Za 15 minut masz się stawić u mnie w bibliotece, musimy kontrolować w twoim ciele krew. - zażądała Anna nawet na mnie nie zerkając, cicho przytaknęłam i weszłam do swojej wielkiej sypialni.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czarne spodnie i jeansową koszulę, włożyłam moje trampki przyczesałam włosy które swobodnie opadły na moje ramiona i ruszyłam do biblioteki.
Droga nie trwała więcej niż trzy minuty, weszłam niepewnie do pomieszczenia w którym wszyscy mieliśmy się zobaczyć, ale nie ujrzałam w nim Stefana. Od razu straciłam poczucie bezpieczeństwa i w nadzieji , że nikt mnie jeszcze nie zobaczył zaczęłam biec w kierunku drzwi frontowych. Pomyślałam, że Stefan napewno poszedł na polowanie.
Najzwinniej jak tylko mogłam otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Przed moimi oczami ukazała się szklarnia z kwiatami, nie myśląc długo szybko do niej poszłam, zobaczyłam tylko obumarłe kwiaty , schody na środku pomieszczenia a obok była mała fontanna z ktorej lała się woda. Wkoło latału małe kolorowe motylki które nie pasowały do tych obumarłych roślin, jednak tu były.
Nabrałam w dłonie trochę wody, podeszłam do jednej zroślin i ochlapałam ją wodą. Miałam nadzieje, że chociaż te kilka kropel pomoże jednej małej rośline rzeczywiście tak było, dosłowie kilka kropel ożywiły tego kwiatka, który nagle zaczął błyszczeć i lśnić. Korciło mnie żeby go zerwać, ale kiedy już miałam go zrobić powstrzymał mnie męski głos:
- Jeśli to zrobisz, on nigdy nie odrośnie... - szepnął Klaus a ja zmieniłam decyzje nie zerwania kwiatka, głęboko westchnęłam nie wiedząc co mnie zaraz czeka, czy Klaus na mnie nawrzeszczy, czy będzie miły - Nie sądzisz, że wymykanie się ukradkiem z umówionego wcześniej spotkania jest nie fair? - zadał pytanie Klaus i zrobił oczy skrzywdzonego pieska.
-Nie sądzisz, że przymuszanie nastolatki do rytuałów i innych głupot jest nie fair? Pozbawiasz ją normalnego życia. - zapytałam z niepewnością, wciąż stojąc plecami do Klausa.
-Twoje życie było nienormalne zanim pojawiłem się w twoim środowisku, kochana.
-To nie ma nic do rzeczy, lubiałam moje życie takim jakie było, a nie takie jakie jest teraz Klaus. To wszysto dzieje się tylko dlatego, że chcesz mojej krwi, a ja zrobię wszystko żebyś jej nie dostał... - powiedziałam i odwróciłam się do Klausa głeboko patrząc mu w oczy.
-Nie wiem czy nie zauważyłaś, ale ja zawsze dostaję to czego chce, a ty nie staniesz mi na przeszkodzie do tego, jesteś tylko człowiekiem, w moim świecie istotą tak słabą, że nie wbiłabyś kołka nawet w poduszkę do spania. - Powiedział Klaus zbliżając się nieco do mnie, czułam jego oddech na swoim czole.
-Więc mnie naucz, pokaż mi jak być silna, zostając tylko człowiekiem.... - podniosłam trochę ton mojego głosu, sama nie wiem dlaczego, chyba poprostu irytowała mnie cała ta sytuacja.
-Dopóki jesteś człowiekiem niegdy nie będziesz silna, nie rozumiesz kochana? Człowiek to najbardziej żenująca kreatura na tym świecie... - jego krótką i tematyczną wypowiedź zrozumiałam tak, jakby gradził ludźmi... gardził życiem.
-Wiesz co? Skończyłam z tym, czas abym ja powiedziała co mi leży na duszy... Odkąd pojawiłeś się w moim życiu niechciany, jesteś źródłem wszystkich kłopotów, nie tylko moich zresztą. Nie wiem po jakiego diabła chcesz tą swoją armię hybryd skoro i tak jesteś najpotężniejszą istotą na świecie, a jeśli uważasz, że po rytuale będziesz miał do mnie prawo albo cokolwiek co sobie w głowie układasz to się grubo mylisz. Ponieważ zrobię wszystko, żeby odebrać Ci możliwość niszczenia wszystkiego dookoła, chodźby kosztem własnego życia... Boże!!! Aż żal mi na Ciebie patrzeć!!!! - wykrzyczałam mu wszystko w oczy, nie poczułam się lepiej, wręcz przeciwnie, szczególną uwagę zwróciłam na usta Klausa, które aż prosiły się o pocaunek, jednak musiałam opanować moje myśli...więc szybko odeszłam od niego zrywając w międzyczasie tego magicznego kwiata który mnie zachwycił, udałam się do Anny, za długo na mnie czekała, Klaus został jeszcze w szklarni, całkiem oszołomiony...
Gdy weszłam do bibioteczki Anna siedziała przy stole i szeptała jakieś zaklęcia. Po cichu podeszłam do niej, a ona się wystraszyła i odrzuciła mnie na pobliską ściane...
-Aaaał, Anna o co Ci chodzi...aaał..- powiedziałam w bólu wciąż wisząc na ścianie. Moje krzyki chyba usłyszał Klaus, ponieważ w wampirzym tempie znalazł się w bibliotece. Szybko podniósł mnie z podłogi i zaczął sprawdzać czy nie mam złamanej jakiejś kości.
-Jesteś cała? Coś Cie boli? - kiwnęłam głową na oznakę, że już wszystko wporządku. - Anna, może mi to wytłumaczysz? Ona ma być żywa do jutra!!! - wykrzyczał Klaus, co znaczyło chyba, że rytuał ma być odprawiony już jutro.
-Co? - zapytałam się delikatnym głosem, tak cichym, że ledwo słyszalnym.
-Właśnie miałam Ci to powiedzieć Caroline, twoja krew jest już czysta, wystarczy tylko kropla aby się upewnić. A co do tego incydentu.. to przepraszam, nie chciałam zrobić Ci krzywdy, to byl instynkt samoobronny, wystraszyłam się. - powiedziała Anna bez kszty uczucia.
Rzuciłam jej tylko krótkie spojrzenie, Klaus pomógł mi wstać chwytając pod pachę. Uśmiechnęłam się lekko i szucznie, powiedziałam cicho ' dziękuję ' . Ruszyłam w kierunku drzwi do holu.
-Stój! Nie pozwoliłam Ci odejść. - powiedziała Anna a ja stojąc do niej plecami zaczęłam mówić.
-Nie potrzebuje pozwolenia od Ciebie, nie sądzisz? - zapyskowałam i ruszyłam w kierunku drzwi, przez które nie mogłam przejść, bo Anna najwidoczniej założyła nie widzialną bariere. - Co do diabła?!
-Podejdź. - zażądała Anna. - Nie. - Odpowiedziałam. Anna wymówiła jakieś zaklęcie i wyciągnęła do mnie ręce, powoli zaczęła przyciągać je do siebie a ja zaczęłam iść w kierunku biurka przy którym stała Anna.
-Więc jestem, zaciągnęłaś mnie tu siłą, tylko po to aby wziąść te głupie kilka kropel krwi. Więc proszę, masz. - powiedziałam, zauważyłam na biurku nożyk więc szybko go pochwyciłam i wbiłam sobie w brzuch, już prawie nie czułam bólu.
-Coś ty zrobiła???? - wykrzyknął Klaus i w wampirzym tempie kucnął kołomnie i połorzył moją głowę na jego kolanach. Byłam nie obecna... Zaczęłam bredzić jakieś głupoty z których nie zdawałam sobie sprawy.
-Teraz zdejmiesz koszulkę aby opatrzeć moje rany?... - to chyba były jedyne słowa po angielsku, później zaczęłam bredzić coś po francusku, nie zdawałam sobie sprawy z tego, bo szybko o tym zapomniałam. Robiłam się coraz spokojniejsza.
-Jeśli chciałaś, żebym się rozebrał wystarczyło tylko powiedzieć. - zmartwiony Klaus głaskał mnie delikatnie po policzku.- Nie mogę dać jej krwi, wtedy znowu przedłużymy date rytuału, ty jej pomóż na pewno masz jakieś zaklęcie Anna....
-Wporządku, odsóń się.... - to były ostatnie słowa, dalej nic nie pamiętam, zasnęłam...
- Jeśli to zrobisz, on nigdy nie odrośnie... - szepnął Klaus a ja zmieniłam decyzje nie zerwania kwiatka, głęboko westchnęłam nie wiedząc co mnie zaraz czeka, czy Klaus na mnie nawrzeszczy, czy będzie miły - Nie sądzisz, że wymykanie się ukradkiem z umówionego wcześniej spotkania jest nie fair? - zadał pytanie Klaus i zrobił oczy skrzywdzonego pieska.
-Nie sądzisz, że przymuszanie nastolatki do rytuałów i innych głupot jest nie fair? Pozbawiasz ją normalnego życia. - zapytałam z niepewnością, wciąż stojąc plecami do Klausa.
-Twoje życie było nienormalne zanim pojawiłem się w twoim środowisku, kochana.
-To nie ma nic do rzeczy, lubiałam moje życie takim jakie było, a nie takie jakie jest teraz Klaus. To wszysto dzieje się tylko dlatego, że chcesz mojej krwi, a ja zrobię wszystko żebyś jej nie dostał... - powiedziałam i odwróciłam się do Klausa głeboko patrząc mu w oczy.
-Nie wiem czy nie zauważyłaś, ale ja zawsze dostaję to czego chce, a ty nie staniesz mi na przeszkodzie do tego, jesteś tylko człowiekiem, w moim świecie istotą tak słabą, że nie wbiłabyś kołka nawet w poduszkę do spania. - Powiedział Klaus zbliżając się nieco do mnie, czułam jego oddech na swoim czole.
-Więc mnie naucz, pokaż mi jak być silna, zostając tylko człowiekiem.... - podniosłam trochę ton mojego głosu, sama nie wiem dlaczego, chyba poprostu irytowała mnie cała ta sytuacja.
-Dopóki jesteś człowiekiem niegdy nie będziesz silna, nie rozumiesz kochana? Człowiek to najbardziej żenująca kreatura na tym świecie... - jego krótką i tematyczną wypowiedź zrozumiałam tak, jakby gradził ludźmi... gardził życiem.
-Wiesz co? Skończyłam z tym, czas abym ja powiedziała co mi leży na duszy... Odkąd pojawiłeś się w moim życiu niechciany, jesteś źródłem wszystkich kłopotów, nie tylko moich zresztą. Nie wiem po jakiego diabła chcesz tą swoją armię hybryd skoro i tak jesteś najpotężniejszą istotą na świecie, a jeśli uważasz, że po rytuale będziesz miał do mnie prawo albo cokolwiek co sobie w głowie układasz to się grubo mylisz. Ponieważ zrobię wszystko, żeby odebrać Ci możliwość niszczenia wszystkiego dookoła, chodźby kosztem własnego życia... Boże!!! Aż żal mi na Ciebie patrzeć!!!! - wykrzyczałam mu wszystko w oczy, nie poczułam się lepiej, wręcz przeciwnie, szczególną uwagę zwróciłam na usta Klausa, które aż prosiły się o pocaunek, jednak musiałam opanować moje myśli...więc szybko odeszłam od niego zrywając w międzyczasie tego magicznego kwiata który mnie zachwycił, udałam się do Anny, za długo na mnie czekała, Klaus został jeszcze w szklarni, całkiem oszołomiony...
Gdy weszłam do bibioteczki Anna siedziała przy stole i szeptała jakieś zaklęcia. Po cichu podeszłam do niej, a ona się wystraszyła i odrzuciła mnie na pobliską ściane...
-Aaaał, Anna o co Ci chodzi...aaał..- powiedziałam w bólu wciąż wisząc na ścianie. Moje krzyki chyba usłyszał Klaus, ponieważ w wampirzym tempie znalazł się w bibliotece. Szybko podniósł mnie z podłogi i zaczął sprawdzać czy nie mam złamanej jakiejś kości.
-Jesteś cała? Coś Cie boli? - kiwnęłam głową na oznakę, że już wszystko wporządku. - Anna, może mi to wytłumaczysz? Ona ma być żywa do jutra!!! - wykrzyczał Klaus, co znaczyło chyba, że rytuał ma być odprawiony już jutro.
-Co? - zapytałam się delikatnym głosem, tak cichym, że ledwo słyszalnym.
-Właśnie miałam Ci to powiedzieć Caroline, twoja krew jest już czysta, wystarczy tylko kropla aby się upewnić. A co do tego incydentu.. to przepraszam, nie chciałam zrobić Ci krzywdy, to byl instynkt samoobronny, wystraszyłam się. - powiedziała Anna bez kszty uczucia.
Rzuciłam jej tylko krótkie spojrzenie, Klaus pomógł mi wstać chwytając pod pachę. Uśmiechnęłam się lekko i szucznie, powiedziałam cicho ' dziękuję ' . Ruszyłam w kierunku drzwi do holu.
-Stój! Nie pozwoliłam Ci odejść. - powiedziała Anna a ja stojąc do niej plecami zaczęłam mówić.
-Nie potrzebuje pozwolenia od Ciebie, nie sądzisz? - zapyskowałam i ruszyłam w kierunku drzwi, przez które nie mogłam przejść, bo Anna najwidoczniej założyła nie widzialną bariere. - Co do diabła?!
-Podejdź. - zażądała Anna. - Nie. - Odpowiedziałam. Anna wymówiła jakieś zaklęcie i wyciągnęła do mnie ręce, powoli zaczęła przyciągać je do siebie a ja zaczęłam iść w kierunku biurka przy którym stała Anna.
-Więc jestem, zaciągnęłaś mnie tu siłą, tylko po to aby wziąść te głupie kilka kropel krwi. Więc proszę, masz. - powiedziałam, zauważyłam na biurku nożyk więc szybko go pochwyciłam i wbiłam sobie w brzuch, już prawie nie czułam bólu.
-Coś ty zrobiła???? - wykrzyknął Klaus i w wampirzym tempie kucnął kołomnie i połorzył moją głowę na jego kolanach. Byłam nie obecna... Zaczęłam bredzić jakieś głupoty z których nie zdawałam sobie sprawy.
-Teraz zdejmiesz koszulkę aby opatrzeć moje rany?... - to chyba były jedyne słowa po angielsku, później zaczęłam bredzić coś po francusku, nie zdawałam sobie sprawy z tego, bo szybko o tym zapomniałam. Robiłam się coraz spokojniejsza.
-Jeśli chciałaś, żebym się rozebrał wystarczyło tylko powiedzieć. - zmartwiony Klaus głaskał mnie delikatnie po policzku.- Nie mogę dać jej krwi, wtedy znowu przedłużymy date rytuału, ty jej pomóż na pewno masz jakieś zaklęcie Anna....
-Wporządku, odsóń się.... - to były ostatnie słowa, dalej nic nie pamiętam, zasnęłam...
Klaus:
Przez chwilę czułem, że cały mój świat legł w gruzach, ale Anna upewniła mnie że Caroline przeżyje.
-Na pewno chodzi Ci tylko o ten rytuał Klaus? - zapytała niepewnie wiedźma.
-Masz coś na myśli Anna? Chodzi mi tylko o ten rytuał. - odparłem, ale kłamałem, rytuał nie jest teraz dla mnie tak ważny jak Caroline.
Powinienem dać sobie z nią spokój, tak czy siak nic do mnie nie czuje. Więc po co przyswajać sobie dodatkowych problemów. Pomyślałem, ale jakaś część mnie nie pozwalała na odpuszczenie sobie Caroline. Wiedziałem, że coś nas łączy.
I w tym momencie Caroline zatrzepotała rzęsami, obudziła się. Wyglądała tak niewinnie, tak kobieco. Nie mogłem przestać na nią patrzeć:
-Co się stało? - powiedziała przecierając oczy, zerknęła na swoją zakrwawioną koszulkę i rozszerzyła ze zdziwieniem oczy. - Co się do cholery stało? - wykrzyknęła wstając z łóżka w którym ją wcześniej położyłem.
-Wbiłaś sobie nóż w brzuch, uleczyłam Cię i wymazałam Ci to z pamięci, żebyś przypadkiem znów nie chciała tego zrobić. - orzekła Anna - Dlaczego to zrobiłam? - zapytała delikatnie Caroline i spojrzała na Anne czekając na odpowiedź. - Ponieważ już jutro jest rytuał, nie chciałaś do niego dopuścić. Ale ta lekcja nauczyła Cię, że lepiej będzie jeśli nie będziesz wchodzić mi w drogę...
Caroline wyglądała na lekko zdezorientowaną...
-Gdzie jest Stefan? - zapytała z marszu, żeby przerwać tę niezręczną ciszę.
-Wybrał się na polowanie, wróci w nocy. - oznajmijem a Caroline wyszła z pokoju, w wampirzym tempie wybiegłem za nią. - Caroline, sądzę, że musimy porozmawiać.
-Nie mam na to dzisiaj siły Klaus. - powiedziała obojętnie Caroline i udała się do swojego pokoju, a ja nie wiedziałem co zrobić z moim uczuciem do niej....
I w tym momencie Caroline zatrzepotała rzęsami, obudziła się. Wyglądała tak niewinnie, tak kobieco. Nie mogłem przestać na nią patrzeć:
-Co się stało? - powiedziała przecierając oczy, zerknęła na swoją zakrwawioną koszulkę i rozszerzyła ze zdziwieniem oczy. - Co się do cholery stało? - wykrzyknęła wstając z łóżka w którym ją wcześniej położyłem.
-Wbiłaś sobie nóż w brzuch, uleczyłam Cię i wymazałam Ci to z pamięci, żebyś przypadkiem znów nie chciała tego zrobić. - orzekła Anna - Dlaczego to zrobiłam? - zapytała delikatnie Caroline i spojrzała na Anne czekając na odpowiedź. - Ponieważ już jutro jest rytuał, nie chciałaś do niego dopuścić. Ale ta lekcja nauczyła Cię, że lepiej będzie jeśli nie będziesz wchodzić mi w drogę...
Caroline wyglądała na lekko zdezorientowaną...
-Gdzie jest Stefan? - zapytała z marszu, żeby przerwać tę niezręczną ciszę.
-Wybrał się na polowanie, wróci w nocy. - oznajmijem a Caroline wyszła z pokoju, w wampirzym tempie wybiegłem za nią. - Caroline, sądzę, że musimy porozmawiać.
-Nie mam na to dzisiaj siły Klaus. - powiedziała obojętnie Caroline i udała się do swojego pokoju, a ja nie wiedziałem co zrobić z moim uczuciem do niej....
Caroline:
Gdy tylko weszłam do mojej sypialni wzięłam bieliznę i koszulę Anny, którą znalazłam czesnym popołudniem i ruszyłam do łazienki. Marzyłam tylko o gorącym prysznicu... i Klausie... Cały czas o nim myślałam, nie wiem czemu. Tak nagle coś mi się odwidziało?... Zaczęłam myśleć o nim, kiedy obroniłam Stefana przed kołkiem, wtedy coś się zmieniło. Wtedy przestałam myśleć o nim jak o wrogu... Źle postąpiłam naskakując dziś na niego tylkoma obelgami, powinnam go przeprosić.
Prysznic był ukojeniem dla mojego zmęczonego ciała. Gdy tylko wyszłam z pod prysznica owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Na mojej twarzy panował całkowity nieład, nie wyglądałam już jak kilka dni wcześniej, teraz wyglądałam normalnie, krew wampira już we mnie nie płynie. To pewnie dlatego czułam, że mogę góry przenosić.
Ubrałam bieliznę i zarzuciłam na siebie koszulę Anny, chciałam znowu zobaczyć tę szklarnię.... Jak myślałam tak zrobiłam , na dworze było znacznie chłodniej niż sądziłam... Po drodze wzięłam kartkę papieru oraz długopis, chciałam pisać, poczuć chodziaż tą cząstke starego życia... W szklarni usiadłam na schodkach i przypatrywałam się chwile fontannie z której tryskała woda z życiem... Następnie zaczęłam pisać :
'Kochany pamiętniku'
To była jedna chwila, jedna długa chwila... Moja nieobecność na kartkach papieru sprawiła, że zapomniałam kim jestem. Zdarzyło się tyle rzeczy że lepiej nic nie pisać. Jutro moje urodziny, a ja nie mogę nawet spędzić ich z przyjaciółmi i mamą... Jutro też jest rytuał, którego niestety jestem ofiarą... Jestem więźniem Klausa o którym przez ostatnie dni myślę często, za często. Chyba się zauroczyłam, ale nie mogę sobie na to pozwolić. Człowiek, który robi złe rzeczy, to poprostu zły człowiek. Nie mogę sobie pozwolić na uczucie do bezdusznej istoty, ale jednak pozwoliłam, zabrnęło to za daleko. Jest też Stefan, najlepszy przyjaciel odkąd Elena jest wampirem... Chodzi o to, że wczoraj nie byliśmy tylko najlepszymi przyjaciółmi, gdybym nie odzyskała zdrowego rozsądku... ghhh... błagam... nie nyślałam wtedy o rozsądku... tylko o Klausie. Nie zrobiłam błędu pozwalając sobie na chwile niezobowiązującej namiętności ze Stefanem, ale on wyznał mi miłość... Nie wiem co mam zrobić, mam dylemat. Ale postanawiam od dziś martwić się tylko o siebie i nie przejmować sprawami sercowymi.
PS Kochająca Carol (przerwanie pisania)
-Przestraszyłeś mnie... - powiedziałam do Klausa stojącego za fontanną przyglądającemu się mi, odłożyłam kartkę i długopis na schodek i spojrzałam na Klausa....
Klaus:
-Myślę, że powinniśmy porozmawiać. - powiedziałem i zacząłem podchodzić w kierunku Caroline.
Wyglądała... pięknie. W zadużej koszuli Anny z gołymi stopami i szopą włosów na głowie, jest taka piękna.
- Więc już jutro rytuał i chciałbym - zacząłem ale Caroline mi przerwała...
-Klaus, przepraszam za to co wcześniej powiedziałam, nie miałam prawa, nie mogę osądzać wszystkich, bo ja też nie jestem święta... Po prostu wybuchłam, to napięcie budujące się między tobą a mną... W każdym bądź razie przepraszam... A teraz powinnam już iść, zaraz wybije północ.
-Caroline poczekaj! Ja też chciałbym Ci coś powiedzieć... - Caroline spojrzała na mnie wyczekującym spojrzeniem, więc zacząłem - Już jutro rytuał, chciałbym żebyś wiedziała, że nie będzie on wyglądał jak poprzedni, nie jesteś jego ofiarą... ty przeżyjesz... Odkąd pierwszy raz na Ciebie spojrzałem, taką małą skrytą za plecami Stefana, wiedziałem że nie jesteś moją ofiarą... Jesteś kimś więcej, - Caroline zaczęła coś mówić o tym że powinna już iść, chodząc po schodach patrzyłem na nią jak niezdarnie stawia każdy krok.. - Gdyby nie krew która jest mi potrzebna, przy pierwszej okazji zmieniłbym Cię w wampira. I zabiegał o twoją miłość każdego dnia... A teraz pozwól, że Ci coś pokaże... - wyciągnęłem ręko do Caroline, ona nie pewnie położyła delikatnie swoją dłoń na mojej, poczułem wibracje na ręce... - Zamknij oczy. - posłusznie zamknęła oczy, powoli ruszyłem trzymając delikatnie Caroline, po chwili już byliśmy na miejscu, była 23.59 .Zakryłem jej oczy dłońmi, wybiła godzina 00.00 - Wszystkiego najlepszego Caroline!
Nagle wszystkie kwiaty zaczęły odżywać i lśnić, Caroline była zachwycona...
- Północ to taka wyjątkowa godzina, kiedy wczoraj się nie skończyło a jutro jeszcze nie zaczęło.. -powiedziałem o odwróciłem delikatnie Caroline twarzą do mnie.
-Skąd wiedziałeś kiedy mam urodziny? - zapytała Caroline patrząc mi głęboko w oczy. - Zajęło mi trochę czasu zanim Cię znalazłem, wiem o tobie wszystko. - odparłem
Przez chwile panowała niezręczna cisza, postanowiłem pozbyć się tego napięcia sytuacji, w wampirzym tempie przyciągłem do siebie Caroline i delikatnie ją pocałowałem...
***
Kochani, przepraszam, że tak długo. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. Cały miesiąc zbierałam się do napisania rozdziału, pisałam go prawie pół miesiąca, jeśli macie jakieś sugestie do następnych rozdziałów, śmiało piszcie w komentarzach :) Jeszcze raz przepraszam z tą długą nieobezność i pozdrawiam serdecznie moich czytelników :) <3
Świetny. Dawaj następny.
OdpowiedzUsuńkiedy następny . Oby Caroline była z Klausem
OdpowiedzUsuńCytaty i pomysły z Darów Anioła: Miasta Kości ,zawsze spoko :)
OdpowiedzUsuń