piątek, 23 maja 2014

XXI. "Cóż, ja nigdy nie chciałabym widzieć cię smutnego, Myślałam, że pragniesz dla mnie tego samego."

                                   ***

I koniec. Dalej żadnych czułości, żadnych pocałunków, nic. Jakby to była tylko przygoda na jedną noc. Nawet nie pakował swoich rzeczy, tak jakby rzucił słowa na wiatr. Ona pomyślała, że po prostu zabawił się jej kosztem, źle – nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Cały czas wypierała tą myśl, sądząc, że on może w taki sposób okazuje uczucia. Czekała na niego cały dzień, w nadziei, że wróci i razem wyjadą.

                                   ***

Tymczasem on, umówił się z Anną – chciała omówić to i owo. W między czasie zdołał już zahipnotyzować małą grupkę wilkołaków, którzy teraz gotowi byli na przemianę w jeszcze większe potwory.
Czekał ich tylko powrót do pensjonatu Anny, no i oczywiście przyjazd Patrica – ulubionego wilkołaka Klausa, który zawsze gotów był skoczyć za swoim panem w ogień. Ale gdzie w tym wszystkim Caroline? Gdzie ta, za którą on oddałby niemalże wszystko?

Czekał właśnie w małej kawiarence na rogu skrzyżowania dwóch ulic. Czekał na tą wiedźmę. Pojawi się? – myślał

-Widzę, że czujesz się już znacznie lepiej. – żadnego cześć, od razu do sedna sprawy.
-Nie powiem, że miło Cię widzieć. Spóźniona, całe 35 minut, byliśmy umówieni na 19.30. Mam wiele innych spraw niż twoja drobnostka przez, która muszę siedzieć i siedzieć jak matoł.

Anna usiadła naprzeciw Klausa i dokładnie mu się przyjrzała. Widziała, że wygląda lepiej.
Caroline – pomyślała. Wiedziała teraz już wszystko, zakochał się.
-Przejdę do cna sprawy. Rozmawiałam dzisiaj z innymi wiedźmami, powiedziały, że to niemalże niemożliwe, że Caroline i ty przeżyliście rytuał. Któreś z Was poniesie konsekwencje. – spojrzał na nią pytającym wzrokiem, ona wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić dalej – W naturze musi istnieć równowaga, ale to już wiesz. Caroline umarła i dzięki eliksirowi ożyła, co jest niezgodne z prawem natury.

-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Tylko tyle, że będą tego konsekwencje, na które nie mam wpływu. Caroline powinna zostać martwa, a tak nie jest. – jego wzrok był tak wściekły, że gdyby mógł to by zabił.
-Myślę, że to na mnie spadły konsekwencje. – dopił ostatni łyk kawy i opuścił kawiarnie. Anna ruszyła za nim, mówiąc do niego, żeby uważał. Nie słuchał.

Wszedł w jakąś alejkę z kontenerami na odpady i innymi gratami. Anna za nim.
Zatrzymał się w pewnym momencie i odwrócił w stronę Anny, ona także stanęła.
Jego oczy momentalnie się przekrwiły, w wampirzym tempie przytrzasnął wiedźmę do pobliskiej ściany budynku, wbił ostre jak nóż kły i pozbawił kobietę krwi.
Jej bezwładne ciało opadło na uliczkę, Klaus nie marnując czasu podniósł martwą z ziemi i począł iść w kierunku pobliskiego lasu, zakopać ciało.

                                  ***

Po szafkach kuchennym Caroline szukała właśnie jakiegoś noża. Znalazła, wzięła miskę i usiadła z całym sprzętem przy stole. Lekko nacięła nadgarstek, tak aby krew powoli napełniła naczynie.
Przecież po to był cały ten rytuał, dla krwi. Więc postanowiła zostawić Klausowi, chociaż trochę. Zapewne już szykował sobie armie wilkołaków czekających tylko na przemianę.
Kiedy tylko naczynie zapełniło się krwią, dziewczyna owinęła nadgarstek jakąś szmatką.
Szykowała się już do opuszczenia domy Anny, zapomniała tylko o jednym szczególe, a właściwie dwóch. Pieniądze i jakieś wyjaśnienie albo kartka dla Anny i Klausa.
Wiedziała, że Klaus ma mnóstwo pieniędzy, więc jeśli pożyczy od niego trochę, to go tym nie urazi. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Weszła szybko do sypialni Klausa, szybko przekopała zakamarki w poszukiwaniu gotówki i wyszła z tamtąd równie szybko jak wyszła.
Pochwyciła szybko kartkę i długopis, zaczęła pisać:
„Na mnie już pora, zostawiłam dla Ciebie prezent. Mam nadzieje, że się przyda. Caroline.”
Zabrała wszystkie swoje rzeczy. I wyszła…
Kierunek? Nowy Orlean, sztuka nocą, parady i szaleństwo…

                                  ***

Wszedł do pensjonatu cały z całym klanem wilkołaków, towarzyszył mu również Patric. Od razu poczuł zapach krwii, krwii Caroline. W wampirzym tempie podążył za zapachem. Kuchnia.. Nabiła się na nóż? Zraniła się?
Zamiast niej zastał tylko naczynie z jej krwią i kartkę. Wziął ją w dłonie i przeczytał.
-Co do diabła? – rzucił sam do siebie. Do kuchni wszedł Patric.
-Coś nie tak? – popatrzył na niego pytająco.
Klaus zmieszany całą sytuacją, bez słowa podał mu kartkę a ten rzucił na nią okiem. Rozejrzał się dookoła. Widział jej krew, wiedział, że dzisiaj spełni prośbę Klausa – zostanie hybrydą.
-Więc to kolejny z problemów – oddał mu kartkę. – Musisz być ostrożny w postępowaniu Klaus, nie zmuszaj jej do niczego. – Patric odszedł zostawiając Klausa samego w pokoju, poszedł po wilkołaki…

                                   ***

Szkoła nie daje żyć. Przepraszam za bardzo długa nieobecność, poprawa wszystkich ocen i piękna pogoda całkowicie mnie pochłonęły + brak jakiejkolwiek weny co zrobić z opowiadaniem zrobił swoje.
Jest tu jeszcze kto?
Nowy rozdział już się pisze, spodziewajcie się go w przyszłym tygodniu.
Zapraszam do komentowania i oczywiście czytania kolejnych rozdziałów. Nie uchylę tym razem rąbku tajemnicy związanym z następnym rozdziałem, główcie się co czeka naszych bohaterów w następnym rozdziale, możecie się podzielić rozmyśleniami w komentarzach.

Serdecznie pozdrawiam moich czytelników! 

środa, 16 kwietnia 2014

XX. 'I NEED YOU LIKE THE AIR'

                                                       ***

Pożądanie brało górę nad rozsądkiem. Nawet się nie zorientowała kiedy Klaus uniósł ją do góry i położył na łóżku. Szybko pozbyli się zbędnych ubrań, Klaus przytulił Caroline tak mocno, że czuł oszalałe bicie jej serca. Odsunął się od niej na ułamek sekundy, niepewny czy Caroline pragnie tego co on. Szybko zmienił zdanie kiedy Caroline objęła go nogami w pasie, przekonała go, że się mylił.

Oboje poddali się przyjemności, chcieli na zawsze zatrzymać tę chwile. Ich namiętny taniec trwał całą noc.

Klaus przyciągnął Caroline do siebie i objął ramionami, momentalnie zasnęli wtuleni w siebie.

                                                         ***
Obudziły ją pierwsze promienie słońca wpadające w okna jej sypialni. Spojrzała na zegarek - 8.00
Powinna być teraz w drodze do odnalezienia nowej drogi. Tylko gdzie to miejsce, którego szuka?
Ale nie żałowała, że nie odeszła, noc spędzona z Klausem była najlepszą nocą w jej życiu. Oddała mu się całkowicie, bez żadnych zahamowań.

Przekręciła się na bok, jeszcze spał. Był spokojny, a na jego twarzy malował się wyraz radości i spełnienia.

Dotknęła delikatnie palcem jego ust, obudził się. Otworzył oczy i ujrzał ją - całkowicie bezbronną, kruchą i ... szczęśliwą.

Nie czekając długo, pocałował ją i przytulił do siebie, dała mu się ponownie dotknąć.

-Powinnam teraz uciekać. - mówiła jeszcze sennie z przymrużonymi oczyma.
Rysowała coś palcem na klatce piersiowej Klausa, on tylko patrzył na nią jak na najpiękniejszy diament świata.

-Gdzie chcesz uciec? Nie wracasz do Mistic Falls? - zapytał jakby od tego zależało to czy będzie III wojna światowa, nie mógłby znieść tego, że ona przepadnie w całym świecie.

-Nie wracam tam, nie mam po co. Nawet nie wiem gdzie mam iść, czuje, że nie ma dla mnie miejsca wśród ludzi wokół których żyje. - podniosła na niego wzrok, wiedziała że łączy ich ten temat, mają ze sobą wiele wspólnego.

-Nie pozwolę, żebyś została sama. Tylko pytanie, czy chcesz żebym był przy tobie Caroline. - spojrzał na nią pytająco, ona tylko ukryła twarz w jego ramieniu, nie wiedział czy to była odpowiedź. A jeśli była, to jaka?

Wtuliła się w niego, czuła się taka bezpieczna, jakby miała nową siłę do życia. Pocałował jej szyję, jego oczy się przekrwiły.

-Jesteś głodny? - dotknęła delikatnie popękanych żyłek pod jego oczami. Gestem pozwoliła mu wpić się w nią. Tak też zrobił.

Toną w jej krwi, była tak rozkoszna, że mógłby pić ją całe życie, ale nie chciał. Oznaczałoby to, że musiałby uśmiercić Caroline, zrobiłby wtedy najgłupszą rzecz w jego długim życiu.

Oderwał się od niej, wytarł usta w jedwabną narzutę którą byli przykryci, wytarł również szyję Caroline.

Uśmiechnęła się do niego, delikatnie ją pocałował.

-Caroline?

-Tak?

-Naprawdę zamierzasz wyjechać? Nie wracać do Mistic Falls? - zapytał tak jakby liczył na przeczącą odpowiedź. Niestety...

-Tak. - odpowiedziała obojętnie.

-Więc pojadę z tobą, uciekniemy - cmoknął ją czule w czoło. Odsunęła się, zakłopotana.

-A twoje hybrydy? A Anna? Twoja rodzina? Co z tym wszystkim?

-Można nad tym wszystkim zapanować - próbował mówić dalej.

-Wyjazd ze mną oznaczałby dla Ciebie zobowiązanie, a ty nie przepadasz za.. - nawet nie zdążyła dokończyć, a już dostała odpowiedź w postaci namiętnego pocałunku.

Całe jego ciało mówiło "POJADĘ ZA TOBĄ WSZĘDZIE, BYLEBY CIĘ MIEĆ"

                                                         ***

Taki troszkę łóżkowy rozdział, mam nadzieję, że usatysfakcjonował kilka osób :)
Trochę krótki, a przerwa za długa.
Już jutro kolejny. A w nim:

" -Więc to kolejny z problemów. Musisz być ostrożny w postępowaniu Klaus - Patric odszedł zostawiając Klausa samego w pokoju, poszedł po wilkołaki. "

wtorek, 15 kwietnia 2014

NOWY ROZDZIAŁ!

Dla tych którzy jeszcze tu czasem zaglądają, przepraszam za długą nieobecność (problemy zdrowotne). Jutro (tj środa) pojawi się nowy rozdział!

PS
Dziękuję tym którzy zaglądają tu chociaż czasem, dajecie mi mnóstwo satysfakcji z mojego pisania, dziękuję :)

niedziela, 30 marca 2014

XIX. 'BELIEVE ME'

-Pozwól mi wytłumaczyć! - wręcz biegnie za nim, usiłując jakoś go zatrzymać. - Stefan, proszę daj mi wytłumaczyć!

Cisza, nagle się zatrzymuje i odwraca w stronę Caroline. Jego twarz nie wyrażała nic poza smutkiem.

-Co wytłumaczyć Caroline?! - chciała coś powiedzieć, nie dał jej dojść do głosu- Przecież nie całowałaś się z Klausem przez przypadek. Nie jestem głupcem, umiem dodać dwa do dwóch... - cisza - Kochasz go, prawda?

Cisza tak martwa, że Stefan bez żadnego wysiłku słyszał dudnienie serca Caroline.

Biedna nie wiedziała co odpowiedzieć, przecież ona jeszcze sama nie wiedziała czego chce, czy kocha.

-Ja... Ja nie wiem co czuje - oczy się zeszkliły, oddech przyspieszył.

-A ja wiem co czujesz. Historia lubi się powtarzać, jest dokładnie tak jak z Eleną i Damonem. On wiedział, że ją kocha tylko nie chciał się do tego przyznać. Tak samo jest z tobą Caroline... - samotna łza spłynęła po policzku Stefana, na ten widok Caroline wybuchła płaczem, rzuciła się w ramiona Stefana. Ten tylko złapał ją w tali i delikatnie od siebie odsunął. - Dzisiaj wyjeżdżam.

Zamarła. Zostawia ją, wyjeżdża. Przecież miał być z nią cały czas, wspierać ją, być z nią... Z drugiej strony nie mogła mieć mu za złe, że nie chce teraz jej widzieć. Zrezygnowana odsunęła się od niego i odeszła...

To miało być ich pożegnanie? A gdzie się podziały słowa, że jak to wszystko się skończy to będzie tak jak dawniej?

Nie będzie, bo zakochała się w Klausie, bo nie zakochała się w Stefanie, bo Stefan zakochał się w niej.

                                                     ***

Z hukiem zamknęła drzwi jej sypialni, padła na łóżko i zaczęła szlochać.

                                                    ***

-Nie wiem, czy nie będziesz musiał pić jej krwi już zawszę. Nie wiem co się stanie jak napijesz się krwi jakiegoś innego człowieka. Musimy poczekać na reakcję twojego organizmu, kiedy to już krwi Caroline nie będzie w twoim organizmie, a napijesz się z kogoś innego. - jęknął coś tylko pod nosem, Anna tylko krótko dodała. - Potrzebujemy czasu.

-Nie jestem pewien czy ona mi ten czas da.. Stefan wraca dzisiaj do Mistic Falls.

-Więc musisz przekonać ją żeby została. - powiedziała Anna i ruszyła do wyjścia. - Wychodzę, chcę skonsultować tą sprawę z inną wiedźmą..

                                                       ***

Zastanawiał się dziesiątki razy czy dobrze robi zostawiając ją tutaj samą. Może powinien zrobić w końcu coś dla siebie? Nie może patrzeć na całe te relacje Klausa z Caroline.

'Ona jest zakochana w innym mężczyźnie, nie daj się jej wykorzystywać. Musisz być dzielny Stefanie, musisz być dzielny' 

Chwycił za klamkę, otworzył drzwi na oścież.

-Stefan? - odwrócił się... Caroline, cała zapłakana. Nie czekała, aż coś powie, padła mu w ramiona dalej szlochając. - Przepraszam, tak bardzo przepraszam. - brała głębokie oddechy by się uspokoić. - Przepraszam. Nie zostawiaj mnie, proszę. Boję się, że coś Ci się stanie. Nie chce Cię tracić mimo wszystko.

Pogłaskał ją po włosach, to nie mogło się tak skończyć. Kilku letnia przyjaźń nie może się skończyć złamanym sercem i brakiem siebie, swojej drugiej duszy.

-Ciii... Nie mogę zostać, ale będziemy w kontakcie. - jęknęła, żeby jednak został. - Caroline.. nie chce tu zostawać, musisz mnie zrozumieć.

Zrozumiała, skrzywdziła go. Musi teraz dać mu odejść.

Puściła go. Zamknął drzwi i zniknął. Została teraz sama. Co miała ze sobą zrobić? Część jej chciała za nim pobiec, wrócić do Mistic Falls. Druga jej część chciała tu zostać, zostać dla Klausa.

'Ale teraz już wszystko skończone, nie ma do niczego wracać i dla nikogo zostawać' - pomyślała

Wybrała numer do mamy. Nie rozmawiała z nią od wieków, pewnie się zamartwiała. Nie odzywała się do niej odkąd wyjechała, albo i jeszcze dłużej.

-Mama?

-Caroline, co się z Tobą dzieje? Gdzie ty jesteś? - pełen czułości głos, niczym miód na serce Caroline. Właśnie za tym tęskniła.

-Tak bardzo tęsknie mamo, nie martw się o mnie wszystko jest w porządku. - uśmiechnęła się przez łzy, jakby sama chciała uwierzyć w to kłamstwo.

-Kiedy wracasz? - cisza... nie wiedziała co odpowiedzieć - Caroline?

-Nie wiem, nie prędko. - do sypialni właśnie wszedł Klaus. - Mamo muszę już kończyć, nie martw się. Odezwę się niedługo, kocham Cię! - rozłączyła się, usłyszała tylko 'Ja Ciebie też' .

                                                       ***

Popatrzył na nią, była dziwnie roztrzęsiona. Czyżby zapomniała już co zaszło między nimi jakiś czas temu? Nie chciał poruszać tematu, stwierdził, że nie będzie o to pytał.

Obserwował bacznie każdy jej ruch, wyciągnęła wielką torbę i wkładała do niej ubrania, nawet ich nie składając.

-Co ty robisz? - patrzył jak pokój pustoszeje, a wszystko znajduję się już w torbie Caroline.

Próbuje upchnąć rzeczy do końca, tak aby torba się zasunęła. Podszedł do niej i objął ją w tali obracając w swoja stronę.

-Co ty robisz? - zeszkliły jej się oczy, wyrwała się z jego objęć. - Caroline? - zaczęła szlochać.

-Wynoszę się ztąd , rytuał zakończony więc odchodzę. - łapała głębokie oddechy, powoli się uspokajała.

-Caroline. - musnął delikatnie jej ramie, chciał ją teraz uspokajać? Przelecieć, bo Stefana nie ma? Zabić? Wykorzystać?

-To wszystko twoja wina! - wybuchła. - Twoja wina! - łapała się za głowę, za brzuch, tylko po to by się uspokoić.

Klaus znowu podjął próbę uspokojenia Caroline. Zaczęła uderzać pięściami w jego klatkę piersiową. Złapał ją za nadgarstki, nie miała jak się wyrwać.

-O co Ci chodzi?

-O Stefana.. To przez Ciebie wszystko zepsułam.. Wszystko twoja wina. - szeptała do siebie, nie mogła opanować tego roztrzęsienia. Jakby niebo z piekłem waliło jej się na raz na głowę.

Puścił ją. Zrobiła mały krok w tył.

-Moja wina? - zakpił - Gdyby nie te wasze wielkie plany awaryjne już dawno byłoby po sprawie, nie musiałabyś mnie oglądać całymi dniami. Więc czemu moja? Sama pozwalałaś mi się do siebie zbliżyć, po co? - niemal wykrzyczał je w twarz.

-Po prostu się w Tobie zakochałam! - wykrzyczała ze łzami w oczach, wzięła głęboki oddech. Spojrzał na nią czułym wzrokiem i wpił swoje usta w jej...

                                                        ***

Kolejna część jutro.
Było wiele usuwania, poprawiania, przerabiania. Wyszło jak wyszło.

'
-Więc pojadę z tobą, uciekniemy. - cmoknął ją czule w czoło.'

Zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam moich czytelników, do jutra :)

niedziela, 23 marca 2014

XIIX. 'TOGETHER WE CAN EVERYTHING'

Zasnął.. Dużo spokojniejszy niż wcześniej.

Zasnął ze zmęczenia. Z przerażenia.

Ona siedziała na fotelu naprzeciw łóżka w, którym spał. Nie wiedziała ile potrzeba mu snu, co ma robić przez ten czas?

Odezwał się jej żołądek.. Przecież nie jadła nic od kilkunastu godzin, jak nie kilku dni.

Ruszyła po cichu w kierunku kuchni, z biblioteki dobiegała kłótnia Anny i Stefana... Zaczęła nasłuchwiać.

                                                        ***
-Jak to krew Caroline jest lekarstwem? - zapytał zmieszany Stefan, już nie wiedział jakie emocje biorą górę przerażenie - czy złość.

-Mogłam się domyśleć, że skoro jej krew ma działać jako ' lek ' dla zmieniających się wilkołaków, to będzie działało także na... Klausa. - mówiła zafascynowana i zdegustowana jednocześnie. - Tylko jak to możliwe?

-Może jakiś składnik tego eliksiru? - pokiwała przecząco głową.

-Interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. - Stefan tylko spojrzał na nią pytająco. - Czy Klaus nie będzie potrzebował krwi naszej słodkiej Caroline, żeby żyć...

                                                    ***

Nie miała już ochoty słuchać tej dwójki. Dziwnym trafem ta cała sytuacja nie zmieniła tylko Caroline, ale i Stefana - stał się taki bezuczuciowy, bezlitosny i zimny. Sama nie wiedziała czy chciała z nim rozmawiać na tan temat.

Ruszyła do kuchni, zjadła coś na szybko i udała się w stronę pokoju Klausa.

Dalej spał...

Usiadła na fotelu i wpatrywała się w niego, w uszach ciągle brzmiało zdanie Anny ' Czy Klaus nie będzie potrzebował krwi naszej słodkiej Caroline, żeby żyć ' ...

A co jeśli będzie? A co jeśli tylko ona będzie mogła utrzymać go przy życiu?
Jej śmierć spowoduje jego śmierć? A co jeśli stanie się wampirem?

Pytania nie dawały jej spokoju... Miało być dobrze... Nie jest.

                                                          ***

Obudził się, otworzył delikatnie oczy i ujrzał anioła. Caroline śpiącą na fotelu.
Ten widok był jak spora dawka miodu na jego serce. Nie chciał jej budzić, wstał i od razu tego pożałował. Zgiął się w pół i złapał za kark, jęknął cicho, Caroline od razu się obudziła. Rozejrzała się dookoła a kiedy ujrzała Klausa momentalnie znalazła się koło niego.

Chwyciła go za łokieć i pomogła usiąść na łóżku.

-Agłł .. -syknął jeszcze... - czemu to tak cholernie boli?

-Miałeś tylko skręcony kark... kilka razy. - popatrzyła na jego reakcje, stwierdził że ona bredzi..

-O czym ty mówisz?

-Stefan musiał skręcić Ci kark, żebyś nie czuł bólu. Trwało to trochę dłużej niż powinno, ale miejmy nadzieje, że z Tobą już wszystko w porządku. - niepewnie pogłaskała go po ramieniu.

-A ty? Jak się czujesz? - zapytał, spojrzał na nią... i te oczy..

-Miałam problemy ze zmartwychwstaniem - uśmiechnęła się, a on się zaśmiał.

-Myślałem, że to ja mam poczucie humoru zawsze w niewłaściwej sytuacji... Coś jeszcze się stało o czym powinienem wiedzieć?

Nie wiedziała czy ma mu powiedzieć o jej małym ratunku dla niego. Stwierdziła, że jednak powinien wiedzieć.

-Tak, jest jeszcze kilka spraw do omówienia... Kilka godzin temu bardzo źle się czułeś, nie wiedziałam co mam zrobić więc... dałam Ci mojej krwi i ... i od tamtej pory wszystko z Tobą w porządku...

-Czyli jesteś moim aniołem stróżem? - uśmiechnął się, utonęła w jego oczach. - a ta druga rzecz?

Zbliżyła się nie pewnie do niego, zamknęła oczy i czekała aż ich wargi się złączą.

Popatrzył na nią lekko zszokowany, nie zastanawiając się ani sekundy dłużej pocałował ją. Przysunął bliżej siebie. Ich pocałunki stały się coraz bardziej namiętne.

                                                          ***

-Myślę, że już się obudził... Muszę z nim porozmawiać - powiedziała Anna w drodze do sypialni Klausa. Stefan podążał tuż za nią. - Powinien wiedzieć to wszystko co powiedziała mi Michaela przez telefon.

Otworzyła drzwi do sypialni Klausa, weszli oboje. Zastali ich w niedwuznacznej sytuacji.

Stefan od razu zaczął szukać w głowie jakiegoś wytłumaczenia, nie było. Po prostu się całowali. Myślał, że eksploduje.

                                                       ***

Rozdział nie jest za długi, ale kolejny będzie we wtorek wieczorem bądź środę po południu.

'
-Po prostu się w Tobie zakochałam - wykrzyczała ze łzami w oczach. Spojrzał tylko na nią czułym wzrokiem i wpij swoje usta w jej. '

Myślałam nad zmienieniem w poprzednich rozdziałach (I-XII) narracji z pierwszoosobowej na trzecioosobową, co o tym myślicie?

W tedy na pewno rzadziej dodawałabym nowe rozdziały, musiałabym poprawiać te stare .

Piszcie co sądzicie, jakieś uwagi i pomysły :)

Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania :)

Pozdrawiam moich kochanych czytelników, do następnego kochani! :)
                                                                                     


poniedziałek, 17 marca 2014

XVII. 'LET HIM GO'

Grobowa cisza. Wokół jakby pustka i ciemność.

Czuła jakby dławiła się pod wodą, nie mogąc złapać powietrza. Poddając się w walce o przetrwanie. I tak w kółko... Raz za razem, jakby ktoś kolejny raz dawał jej szansę przetrwania. Tylko nie wiedziała czy spada na dno czy unosi się na powierzchnię.

Jakby mijała cała wieczność, a przecież to tylko kilkanaście godzin. Może za dużo? Może się już nie obudzi? Może nie ma już szans na to, aby poczuła powietrze w płucach?

                                                            ***

Przebłysk światła w ciemności, jakby słońce w najciemniejszym zakamarku Ziemi...

Zaczęła znów się dusić i dławić...

                                                           ***

Jeden wielki oddech, a później seria szybkich małych oddechów. Jakby nie wierzyła, że dała radę. Dotknęła jeszcze klatki piersiowej z niedowierzania, głęboko oddychając.

Stefan siedział koło niej, bacznie obserwując jej zachowanie. Chyba nie dowierzał, że już ją widzi - żywą.

-Wszystko w porządku, jesteś tu... - mocno ją do siebie przytulił.

Nic nie odpowiedziała, składała w głowie fakty przed całym tym zaćmieniem.
Klaus ją zabił.. Ale czy nie powinien być właśnie tu z chmarą wilkołaków czekających na przemienienie?

-Gdzie jest Klaus? - niepewnie zaczęła, nie miała pojęcia jak odpowiedź bardzo ją przerazi...

-Sprawy się trochę pokomplikowały... Caroline. Klaus jest.. on po prostu.. - nie wiedział jak opowiedzieć całą tą historię, przecież nie powie, że to jej wina, bo miała we krwi eliksir?

-Klaus zmienia się od środka w wilkołaka, niestety jego ciało mu na to nie pozwala.. więc łamią mu się wszystkie kości.. Cierpi. - Anna... pewna siebie jak zawsze.

-Co mu zrobiłaś? - Caroline zaszkliły się oczy, chciała znać dalszą historię?

-Co ty mu zrobiłaś? - zaśmiała się - To twoja wina.

-Nie mów tak - otarła łzę samotnie spływającą po jej policzku.

-Eliksir w twojej krwi źle zadziałał na jego wilczą stronę. - mówiła jednocześnie przeglądając jakieś księgi. - Nie ma tu nic na ten temat, przeszukałam dosłownie wszystko...

-Gdzie on jest? - zapytała.

- W swojej sypialni, tylko uważaj jak się obudzi, żeby Cię nie zjadł - zaśmiała się.

                                                          ***

Nie pewnie otworzyła wielkie drzwi prowadzące do sypialni Klausa, zobaczyła go. Leżał na łóżku, zupełnie bezwładnie.

Jego ciało było otulone kropelkami potu.

Usiadła przy nim, wpatrywała się. Cierpiał, było to widać... mimo, że się nie ruszał, mimo, że nie oddychał.

                                                          ***

Czekała tylko na moment, w którym się obudzi. Chciała zobaczyć ten błysk w jego oczach. To spojrzenia.. w którym tonęła za każdym razem kiedy na niego patrzyła.

Zerwał się z krzykiem, kolejne kości uległy złamaniu.

Na początku ze strachu po prostu od niego odskoczyła. Ale zobaczyła ten ból w jego oczach. Momentalnie znalazła się przy nim, objęła go ramieniem i głaskała po głowie mówiąc, że wszystko będzie dobrze. On tylko szeptał jej imię, nie wiedział co się z nim dzieje.

-Stefan skręć mu kark... - Anna i Stefan weszli do sypialni Klausa w tym samym momencie. Stefan podszedł niepewnie do łóżka na którym znajdował się Klaus wraz z czuwającą nad nim Caroline... ogarnęła go nieopanowana zazdrość.

-Caroline odsuń się. - nawet nie poprosił, był chłodny, jak nie on...

Podniosła się, ale nie dała zbliżyć się Stefanowi do Klausa, zasłoniła go przed przyjacielem. Sama się sobie dziwiła, odezwała się w niej opiekuńczość.... do niego.

-Chyba nie zamierzacie cały czas pozbawiać go życia... To nie ma sensu - Krzyk...spojrzała na niego, oczy momentalnie jej się zeszkliły- Musi być inne rozwiązanie. - niemalże krzycząc rzuciła wyzywające spojrzenie na Anne.

-Słonko, nie ty o tym decydujesz... daj mu odejść. Jego nie da się już uratować. Będziemy cały czas powtarzać tą czynność, za każdym razem jak się wybudzi... - chciała dodać jeszcze jedno słowo...

-Nie.. Wyjdźcie stąd!! - tylko to zdołała wykrzyczeć przez łzy, których nie mogła już dłużej opanować. - Wyjdźcie!!

Posłusznie wyszli, sami zdziwieni jej zachowaniem. Przecież kilka dni temu jeszcze sama chciałaby skręcić mu kark, sama chciałaby wpędzić go do grobu...

'Uratuje Cię' - szepnęła.

Zaczęła pałętać się po pokoju, szukając w głowie jakiegoś natchnienia.

'Może on jest po prostu głodny?' - nie czekając dłużej, podeszła do niego, usiadła nad nim, zbliżyła swój nadgarstek do jego ust...

-Pij! - wyszeptała przez łzy, od jej głosu przeszedł go dreszcz, następna kość w roztrzaskach. Wgryzł się posłusznie w jej nadgarstek, tonął z rozkoszy.

Po chwili skończył, jego ciało jakby się uspokoiło, on sam zrobił się spokojniejszy, jego oddech się wyrównał. Widać było, że jest lepiej. Dzięki jej krwi...

                                                        ***

Łapcie kolejny rozdział, mam nadzieję, że jesteście zadowoleni.
Co do kolejnego rozdziału to zaglądajcie pod koniec tygodnie (piątek-sobota).
Jak już pisałam, wstawię tu mały fragment kolejnego rozdziału, oto i on :

'
-Jak to krew Caroline jest lekarstwem? - zapytał zmieszany Stefan, już nie wiedział jakie emocje biorą górę przerażenie czy - złość.
-Mogłam się domyśleć, że skoro krew ma działać jako 'lek' dla zmieniających się wilkołaków, to będzie działało także na.... '

Mam nadzieję, że Was zachęciłam do kolejnego rozdziału :)
Komentujcie jak wrażenia, bądź propozycje kolejnych rozdziałów.
Serdecznie pozdrawiam moich czytelników.
Miłego tygodnia :)

niedziela, 16 marca 2014

Wybaczcie

Dzisiejszy rozdział się nie pojawi ze względów zdrowotnych, moich.
Cały dzień męczy mnie grypa 'jelitowa'.
Mam nadzieje, że jutro się Wam zrewanżuję i wstawie rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie :)

poniedziałek, 10 marca 2014

XVI. 'THEY DEATH'

Leżeli teraz oboje, bez świadomości, bez oddechu, bez pulsu.

Caroline była jeszcze martwa. Klausowi skręcono kark, aby nie cierpiał.

-Coś poszło nie tak, dlaczego on tak źle zareagował... Cholera.. - mówiła Anna, jakby do siebie. Wydawać by się mogło, że doskonale wiedziała co się stało, a przed Stefanem tylko grała na zwłokę.

-Miało się nic nie stać, nie dotrzymujesz słowa Anna... - mówił, jakby nie kontaktując z rzeczywistością. Coś się popsuło, coś poszło nie tak. Powinno być wszystko w porządku, Caroline powinna się już obudzić, a Klaus? Nie powinien cierpieć z bólu, jego kości nie powinny się łamać. Co jest grane? - Wiesz, że teraz kiedy już nie jesteś nikomu potrzebna, mogę Cię zabić? - musiał jakoś ją zachęcić do pomocy, stwierdził, że groźba byłaby na miejscu.

Rzuciła mu tylko spojrzenie - gorzkie, złe, zimne, samolubne.

-Próbujesz coś przemilczeć, nie mówisz mi wszystkiego... - w wampirzym tempie przytrzasnął wiedźmę do ściany, zahipnotyzował - Powiedz mi to o czym myślisz, albo Cię zabiję!

-Myślę, że to przez... przez... to .... eliksir dla Caro..line - mówiła dławiąc się przy tym.

Puścił ją, upadła na podłogę i złapała się za szyję, łapiąc głębokie wdechy.

-Co zamierzasz z tym zrobić? - jak gdyby nigdy nic, kontynuował rozmowę.

Nigdy nie zawodził w takich sprawach. Nawet gdy zostawał z tym całym cyrkiem sam. Nigdy nie dawał za wygraną, próbował wszystkiego... do skutku.

-Nie wiem czy jest jakieś antidotum na eliksir. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim... Poczekajmy, aż Caroline się obudzi. - wyszła, nasłuchując jej kroków Stefan stwierdził, że weszła właśnie do biblioteki.

                                                          ***

Szukała właśnie właściwej księgi. Nie było takiej, zapewne nie istnieje zaklęcie które to cofa. Ale co cofa? Przecież ona sama nie wiedziała co się właśnie dzieje.

Organizm Klausa z nieznanych przyczyn próbuje zmienić się w wilkołaka, ale nie może do końca, przez co zostaje w połowie drogi.

A Caroline? Przecież już dawno powinna się obudzić. Jest martwa już długo za długo... co świadczy tylko o tym, że miała za mało krwi Petrovych. Szlag!

                                                         ***

-Myślę, że już wiem co tu jest grane.. - wchodzi do salonu, gdzie Stefan właśnie siedział koło bezwładnego ciałka Caroline, nieopodal leżał Klaus.

Stefan tylko rzucił jej pytające spojrzenie, zerknął na Caroline.

-Caroline jest martwa tak długo, bo nie miała wystarczającej ilości krwi Petrovych w sobie. Obudzi się, ale nie wiem kiedy, może za pięć minut, albo za 5 godzin... nie mogę tego stwierdzić. Jej ciało powinno już wypłukać eliksir, który wypiła...A co do Klausa... nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Powinniśmy poczekać i sprawdzić w jakim będzie stanie jak się obudzi.

                                                       ***

Czekanie zamieniło się w istny koszmar, minuty dłużyły się w godziny, a godziny w wieczność. Czekali tylko, aż któreś z nich się obudzi.

Krzyk. Krzyk Klausa. Właśnie się obudził, ewidentnie mu nie przeszło. Kolejne kości uległy łamaniu. On sam już nie wiedział gdzie jest w piekle, czy na ziemi.

-Caroline?! - szeptał zdyszany głosem pełnym bólu i strachu... Stefan spojrzał na niego, zrobiło mu się go żal. Jednak coś tam ich kiedyś łączyło. Nie mógł patrzeć na jego cierpienie, powiedział tylko 'wszystko w porządku' i ponownie skręcił mu kark...

                                                      ***

Łapcie nowy rozdział!
Trochę krótki i bez większego sensu, ale jest przejściem do dalszej części w której wszystko wyjdzie na jaw.
Mam pomysł, aby pod każdym dodanym rozdziałem, pisać jakiś fragment kolejnego, na zachętę i główkowanie 'o co tam może chodzić?' , co o tym sądzicie? :)

Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania. Chętnie zapoznam się z Waszą opinią.

Pozdrawiam moich czytelników i do następnego rozdziału, który powinien pojawić się w sobotę lub niedzielę.

Miłego tygodnia.

niedziela, 2 marca 2014

'RYTUAŁ'

***


Podała Caroline flakonik zawierający eliksir. Pochwyciła. Niepewnie otworzyła mały korek i zbliżyła do ust. Zamknęła oczy i jednym hustem opróżniła całą zawartość buteleczki.


- ' Phoematos manex un domo hax fero adiuvex
Phoematos manex ' - Anna nacieła nadgarstek Klausa a ten zbliżył go do ust Caroline. Początkowo nie chciała pić jego krwii, patrzyła na nią z obrzydzeniem, ale jego wzrok mówił sam za siebie – błagał aby wypiła jego krew. Znowu zamknęła oczy, przyssała się do jego nadgarstka z zaczęła pić jego krew.


Posmakowała jej, piła przez dłuższą chwilę, biorąc przy tym głębokie wdechy, jakby brakowało jej tchu, ale nie mogła przestać...


-Dość – urwała Anna, Caroline wyprostowała się, jej twarz była ukrwawiona, jej oczy przerażone, zaraz miała dać mu swoją krew. ' A gdzie Stefan?! ' czy nie powinien jej teraz ratować, obmyślać plan 'z'? Po prostu stał i przypatrywał się całemu zdarzeniu. - 'Phoematos manex un domo hax fero adiuvex nexo
Phoematos manex '... - podała scyzoryk Klausowi, nie chciał sam jej ranić, ale musiał, wiedział że właśnie na tym polega rytuał, ona była jego ofiarą, musiała cierpieć. Ale on nie chciał, aby ona cierpiała... - Tylko skosztuj, nie rozpędzaj się, ona musi być jeszcze silna.


Podszedł do niej, stała przerażona.


Stanął za nią, odgarnął jej włosy na jedną stronę, odsłaniając szyje. Delikatnie naciął jej skóre, krew zaczęła wypływać. Rzucił nożyk na ziemię i wpił się w szyję Caroline. Nie zdążył nawet poczuć smaku jej krwi.


Odsunął się, zbladła. Klaus podszedł do Anny, nadgryzł swój zagojony już nadgarstek, z którego zaczęła kapać krew wprost do kielicha.


-' Vitas Phasmatis ex silento Revertas phasmatis ut victus...
Vitas Phasmatis ex silento Revertas phasmatis ut victus... - uniosła kielich w górę, podeszła do Caroline i podała jej owy kielich – Do dna...


Przechyliła kielich i duszkiem wypiła całą zawartość, ksztusząc się przy tym z niesmaku.


-Zabij ją! - powiedziała oschle Anna do Klausa i rzuciła zimne spojrzenie w stronę Stefana.


***


Nie mógł się z tym pogodzić, zaraz potwór wyssa z niej życie, a on się tylko przygląda, jakby był w kinie i nie mógł zmienić zakończenia.


Mógł, ale wiedział, że to skończyłoby się porażką. Tylko patrzył, jak Klaus zmierzał w kierunku Caroline, żeby ją zabić. Łzy napełniły jego oczy, odwrócił się, nie mógł się temu przyglądać.


***


Spojrzeli sobie w oczy, jego wzrok mówił 'przepraszam' , a jej ' wszystko będzie w porządku'.


Wgryzł się w jej szyje, poczuł smak jej krwi i utonął. Łapczywie pił bez opamiętania, a ona tylko słabła, obsuwała się na ziemie. Delikatnie przytrzymywał ją aby nie upadła.


Spojrzała tylko na Stefana, ich spojrzenia się spotkały.


-Wszystko będzie w porządku – wyszeptała i zamknęła oczy.


***


Podbiegł do niej, wziął na ręce. Chciał zanieść jej ciało w bezpieczne miejsce.


***


Klaus złapał się za klatkę piersiową i zaczął ciężko dyszeć, krzyknął z bólu, upadł na ziemię i stracił przytomność.


***


Mam nadzieję, że rozdział choć nie długi – spodobał Wam się.
Wkrótce następny, w środę mam nadzieję :)
Jeśli macie jakieś propozycje dalszej histori Klaroline zachęcam do podzielenia się ze mną.


Jeśli już tu jesteś zostaw komentarz, to nie boli a mi daje znać, że nie piszę sama dla siebie :)


Pozdrawiam serdecznie moich czytelników! ;)

czwartek, 27 lutego 2014

ROZDZIAŁ XV

                             ***


Usnęła. Nadmiar alkocholu sprawił, że odpłynęła. Oparła się delikatnie o ramie Klausa. Poczucie bezpieczeństa przy Klausie i odrazu ma się lepsze sny.


Nie wiedział co ma z nią zrobić. Początkowo myślał, żeby ją zbudzić. ' Nie' zaprzeczył w myślach. Obudziłaby się kompletnie pijana, kto wie jakie głupoty zdążyłaby zrobić do wieczora...


Postanowił zanieść ją do domu. Jak najdelikatniej uniósł ją w powietrze i skoczył z dachu. Zeskoczył z gracją, jakby robił to codziennie. Zresztą, kto go tam wie.


                           ***


Położył ją delikatnie na łóżku. Swoim łóżku. Chciał mieć ją blisko, kontrolować każdy jej ruch, tak aby nie zrobiła sobie krzywdy. Przytulić ją kiedy będzię śnił jej się koszmar...


Ale odszedł, chciał zapytać się Anny jak będzie przebiegał dzisiejszy rytuał.


                           ***


-Anna, moglibyśmy porozmawiać – gestem ręki wskazał na bibliotekę, ruszył w jej kierunku a Anna zaraz zanim. - Chciałbym się dowiedzieć, jak przebiegać będzie dzisiejszy rytuał.


-Więc.. Ja, ty i ofiara pójdziemy na wzgórze, gdzie przygotowałam już ziela, księgi i kielich czarownic. Wymówie pierwszą połowę zaklęcia, a ty dasz ofierze swoją krew, następnie wymówie drugą część zaklęcia i wypijesz odrobinę krwii ofiary. - Anna krzątała się po bibliotece, akcentując słowo ' ofiara ' jakby uważała, że Caroline pójdzie na stracenie. - Później napełnisz kielich swoją krwią, rzucę zaklęcie, a ona wypije ' zaczarowaną ' krew - pokazała palcami cudzysłów, jakby to była dla niej frajda, jakby miała z tego niezły ubaw. - A później ją zabijesz.


-Przygotowałaś eliksir? - zapytał, wizja zabicie Caroline, która może się już nie obudzić nękała go od kilku dni. Musiał być pewien w stu procentach, że elikstir zadziała. - Mam powtórzyć?


-Przygotowałam, ale nie mam stu procentowej pewności, że jego skład jest odpowiedni... - spojrzała na niego z lekką paniką, jakgdyby coś ukrywała.


-Co masz na myśli? Coś może zaszkodzić Caroline? - pokiwała przecząco głową – Więc dzisiaj będzie rytuał – chciała jeszcze coś powiedzieć, ale odszedł. A ona nie powiedziała mu jeszcze jednej ważnej rzeczy.




                           ***


Już nie spała, ale wciąż miała zamknięte oczy. Czuła się już lepiej, przynajmniej tak uważała póki nie wstała z łóżka. Zgięła się w pół i zakryła usta dłońmi, popędziła do łazienki. Wymioty są przewidywalne, jej organizm od zawsze tak reagował na alkochol.


Spuściła wodę w toalecie i zaczęła się rozbierać. Zimny prysznic i kawa to jedyne czego teraz potrzebowała.


                             ***


Nie mógł usiedzieć w domu, wizja całego tego wieczornego show przerażała go tak bardzo, że aż poszedł się upić. Kolejna szklanka whisky... I kolejna... Stefan poczuł się lepiej. Uspokoił i pragnienie i myśli. Co mogło pójść nie tak? Przecież Klaus planował ten rytuał od miesięcy. Wszystko było zapewne domknięte na ostatni guzik, każdy detal.


Upił ostatnie krople trunku, rzucił na ladę 100$ i w wampirzym tempie ruszył w kierunku owego wzgórza.


                              ***


Chciał zaspokoić pragnienie, żeby nie zrobić krzywdy Caroline, kiedy będzie pił jej krew. Poszedł do szpitala. Zachipnotyzował pielęgniarki i upił z każdej odrobinę krwi. Stwierdził, że nie będzie więcej próbował pić krwi zwierzęcej.


Wrócił do domu Anny, nikogo w nim nie było. Przynajmniej tak mu się zdawało.


                             ***


Wyszła z pod prysznica. Dopiero teraz zorientowała się, że nie jest w swojej sypialni. Nie miała świeżych ubrań, nic nie miała. Zużyte ubrania włożyła do kosza z ciuchami. Nie miała nawet ręcznika. 'Cholera' – przeklnęła samą siebie w myślach.


Wbiegła szybko do sypialni Klausa i wyciągnęła z szafy jego koszulę. Była dużo za duża, ale nie miała wyjścia.


Usłyszała uchylające się drzwi. Klaus.


-Nie odwracaj się!! - krzyknęła, zaskoczony Klaus nawet nie wiedział co się dzieje.


Założyła szybko koszylę i zaczęła ją zapinać. Klaus się odwrócił, zobaczył ją na wpół nagą, mokrą.


-Widzę, że podpasowała Ci moja koszula – wskazał palcem, zmierzył Carolie od góry do dołu, wyglądała jak... kobieta. Nie nastolatka, nie małolata. Dopiero teraz dostrzegł jej atuty. Była naprawdę piękna.


-Przepraszam, ja tylko chciałam.. oddam Ci ją zaraz. - zmieszana już sama nie wiedziała co ma powiedzieć.


-Możesz ją sobie zatrzymać jeśli chcesz. Tobie bardziej pasuje niż mi.


Uśmiechnęła się tylko. Wyszła. Znowu zostawiła go samego. Na szczęście księżyć pojawił się już na niebie.


                            ***


Zdjęła koszulę i szybko ubała się w swoje ubrania. Znowu się uśmiechnęła, na samą myśl o Klausie.


Usiadła na parapecie okna, spojrzała na niebo. Księżyc był już dość wysoko na niebie. Westchnęła.


Postanowiła odnieść Klausowi koszulę.


                            ***


Usłyszał lekkie pukanie w drzwi, otworzył. Ujrzał Caroline, wręczyła mu koszulę.


-Jeszcze raz przepraszam – spojrzeli sobie w oczy, utonęli. Przyłapali się właśnie na tych czułych spojrzeniach. Skarciła siebie w myślach, a on tylko się uśmiechnął.


-Myśle, że już powinniśmy iść na wzgórze, Anna już tam czeka. - powiedział jednocześnie rzucając koszulę gdzieś w kąt.


-A Stefan? - zapytała, tak cicho, że dla człowieka niesłyszalnie. Ale Klaus nie jest człowiekiem.


-Będzie na widowni – minął ją, poddenerwowany wzmianką o Stefanie. 'Świat byłby taki piękny bez niego ' - pomyślał i zaśmiał się pod nosem.


Ruszył w kierunku drzwi, a Caroline za nim.


-Myślę, że szybciej będzie jeśli się tam znajdziemy trochę szybciej niż przeciętny człowiek. - Caroline pokiwała tylko głową na znak zgody. - Więc musisz wskoczyć na barana. - zaśmiali się oboje.


-Czy to naprawdę konieczne?


-Nie, chyba że wolisz iść na nogach, aż tam – pokazał palcem górę która znajdowała sięjakieś 3 kilometry od nich.


Przełknęła ciężko ślinę i niezdarnie wskoczyła na plecy Klausa, objęła jego szyje i zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła byli już na miejscu.
Zeskoczyła i podeszła do Anny.


-Możemy zaczynać? - popatrzyła na wszystkich zimno, a kiedy otrzymała podtwierdzenie zaczęła cicho szeptać zaklęcie. Ogień rozpalony w kilu miejscach tworzący pentagram wznięcił się w góre na kilka metrów.....


                            ***


I znowu ta długa przerwa... :(
Mam już napisany kolejny rozdział więc pojawi się on w sobotę.
Jeśli macie jakieś propozycję co do kolejnych rozdziałów piszcie śmiało :)
Jeśli już tu jesteś zostaw komentarz, to nie boli a mnie daje kopa żeby pisać dalej :)


Pozdrawiam moich czytelników i do następnego kochani!! :)

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział XIV

                                                        ***

-Elijah, Rebekah, Niklaus – zbliżcie się. Pojedziecie konno do miasta, przy jednym ze stoisk będzie stała ciemnowłosna kobieta – weźmiecie od niej torbę z ziółkami dla mnie. Wróćcie zanim się ściemni. - stanowczym głosem powiedziała Easter, matka pierwotnych wampirów.

-Mamy jechać dzisiaj matko? Hrabiowie ze daleka przybędą do naszej  wioski, będzie wielka uczta. Myślałam, że zjawimy się na niej. - powiedziała, z żalem w głosie Rebekah.

-Nie, nawet nie zostaliśmy zaproszeni. Zostaniemy w domu, nie potrzebujemy kolejnych pobłudek. Jedźcie już.

-Matko, do czego potrzebujesz tych ziółek? Coś się stało? - zapytał jak zwykle podejrzliwy Elijah, Easter się speszyła.

-Elijah, synu. Z moim zdrowiem się pogarsza, muszę praktykować częściej magię, niestety skończyły mi się wszystkie ziółka, a nie mam siły jechać taki kawał do miasta. - mówiła z zażenowaniem co jej ślina na język przyniosła.

-Jeśli to dla Ciebie takie ważne matko, możemy zrobić to naszymi wampirzymi zdolnościami, którymi nas obdarzyłaś. Wrócilibyśmy jeszcze przed zachodem słońca. - wtrącił się Niklaus.

-Nie chce, żębyście używali swoich zdolności, ludzie zaczynają podejrzewać. Lepiej już jedźcie. - Easter niemal wyprosiła swoje dzieci z domu.

Wyszli. Cała trójka zasiadła na konie i ruszyła cwałem na północ, do miasta...
-Stań przed moimi oczami Michael. - zza drzwi ujawniła się sylwetka starszego, dobrze zbudowanego mężczyzny. Uśmiechał się. - Napewno dobrze robimy? Będą cierpieć. - zapytała zmieszana Easter, zdawaćby się mogło, że jednak miała krztę sumienia.

-Postąpimy zgodnie z tym czego chciałaby Quatsia. Będziemy wolni od grzechu, który zrodziliśmy. - powiedział i objął ramieniem małżonkę.

                                                        ***

Werbena, werbena i jeszcze raz werbena. Jedno uczucie towarzyszyło Nicklausowi – ból. Ból tak potworny, jakgdyby przypalano mu ciało palnikiem... I tak wkółko i wkółko i wkółko...

*** Rodzeństwo zostało schwytane przez potencjalnych łowców i torturowani na oczach całej wioski i innych przybyłych na wielką ucztę. Nie spodziewali się, że główną rozrywką będą oni.***

Kolejna dawka werbeny, kolejne przeszycie ciała kołkiem. Zdawaćby się mogło, że to niekończący się koszmar....

                                                         ***

Obudził się, cału mokry od potu i zdyszany. Wydawało mu się, że wciąż czuje smak krwi w ustach. Otarł łzę samotnie spływającą po zpoconym poliku. Koszmary dręczyły Klausa niemal zawsze. I niemal zawsze był to koszmar jego przeszłości.

Wstał z łóżka i poszedł do łazienki, potrzebował teraz zimnego prysznica...

Wydawaćby się mogło, że jedyne czego pierwotny teraz potrzebował, to bliskość Caroline, która powiedziałaby "wszystko jest już wporządku".
           
                                                         ***

Już świtało, nie spała całą noc. Myślała nad wszystkim, nad życiem i śmiercią, nad Stefanem i Klausem i powrotem do Mistic Falls – czy tam wracać? Rozważała wszystkie możliwe usprawiedliwienia jej długiej niebecności, a może lepiej byłoby poprostu zniknąć z tamtąd?

Myśli dręczyły Caroline całą noc...Chciałabyć teraz z Klausem. Wydawał się dla niej jedyną istotą na Ziemi, która zrozumie jej problemy... Cała ta sytuacja zaczęła tracić jakikolwiek sens.

Przekręciła się niepewnie na prawy bok, ujrzała Stefana. Tak spokojnego i bezbronnego jak nigdy dotąd... Ostatnią rzeczą jakiej teraz chciała było, ranienie jego uczuć. Tej pięknej duszy, jedynego wampira z tak stężonymi uczuciami.

Wtuliła się bezradnie w jego tors... Otworzył oczy, a ona nie wiedziała co zrobić: powiedzieć dzień dobry, jakgdyby nigdy nic? A może powitać go pocałunkiem, jakgdyby stało się to czego Caroline nie chciała?

Wybrała drugą opcję, wtuliła się jeszcze bardziej w jego tors, i przyciągając do siebie. Zrobiłaby dla niego wszystko...

-Dzień dobry.. - powiedziała Caroline i pocałowała Stefana, a on tylko przyciągnął zgrabne ciało Caroline do swojego. Przywarli do siebie, to była ich chwila. Nie pełna namiętności, lecz uczucia które jest między nimi, uczucia które jest ważniejsze od miłości – prawdziwa przyjaźń.. z małym dodatkiem.

-Dziękuję, że zostałaś – powiedział i jeszcze raz pocałował delikatnie blondynkę. Spojrzała w jego oczy, pełne radości i przytuliła się do niego.


-Myślę, że musimy powoli wstawać, chciałabym wziąć prysznic i spokojnie zjeść śniadanie... - miała na myśli Anne, która była podejrzliwa o wszystko... - Stefan? - wampir popatrzył na nią pytająco. - To dziś, prawda? Dzisiaj jest rytuał? - powiedziała ze smutkiem w głosie, a Salvatore spuścił głowę w dół. - To ja idę.

Poszła, zostawiła go samego w wielkiej jak komnata sypialni. Chciała, aby poczucie winy, które ją gnębiło od wczorajszego wieczoru spłynęło po niej jak woda, która lała się właśnie z pod prysznica wprost na jej nagie ciało.

                                                         ***

Resztę nocy przespał spokojnie, nic mu się nie śniło. Ale wiedział, że tylko chwilowo, że którejś nocy znów koszmar przeszłości powróci.

Wyszczotkował zęby i wziął szybki prysznic. Stanął przed lustrem i się  zaśmiał.

"Dzisiaj rytuał – nowe życie przede mną!"

Uśmiechnął się, jakby tylko czekał na kolejne i kolejne spotkania z Caroline, pod pretekstem jej krwi...

Szybko się ubrał i zszedł do kuchni, zastał w niej Stefana i Caroline.

                                                         ***

Gdy tylko go zobaczyła jej oddech przyspieszył, serce zaczęło łomotać i cała się zaczerwieniła. Nie chciała na niego patrzeć. Wydawać by się mogło, że jego ciało było dla niej jak kojący balsam na oparzone ciało. Paradoks tej sytuacji był taki, że jej serce przyspieszyło, ale czuła się bardzo spokojna.
                                                         ***

-Więc Klaus, przeżuciłeś się na zwierzęcą krew? - zapytał Stefan upijając łyk kawy.

Caroline zerknęła z niedowierzaniem na Klausa.

"On chce się zmienić... " - pomyślała i uśmiechnęła się delikatnie.

-Skąd wiedziałeś, że byłem na polowaniu? - zapytał Klaus, nie wiedział jak zareagować, czy zrobić dobrą minę do złej gry, czy może wściec się. Postanowił się opanować.. dla Caroline.

-Widziałem jak szłeś do lasu... - odpowiedział Stefan i objął Caroline ramieniem, zapomniał już co zaszło między Caroline a Klausem w nocy.

Klaus popatrzył ze złością na Caroline, ona patrzyła na niego. W jej oczach był smutek. Wydawać by się mogło, że rozumieją się bez słów, nie był już na niązły, jej oczy mówiły wszystko. Przepraszała.

Caroline zerwała się z siedzenia i wyszła z kuchni. Ruszyła w stronę salonu... Weszła i schwytała w ręce butelkę bourboonu i wyszła. Nie mówiąc nic nikomu weszła na dach, usiadła i zaczęła podziwiać widoki. Chwyciła w dłonie butelkę z trunkiem i upiła łyk. I tak mijał łyk za łykiem, kiedy opróżniła butelkę niemal do końca.

-Dama nie powinna spożywać alkocholu przed południem. - odwróciła się i ujrzała Klausa, uśmiechał się.

Usiadł koło niej i wziął od niej butelkę, dopijając do końca. Popatrzył się na nią, była niczym anioł w ludzkim ciele, chciał opowiedzieć jej o wszystkich swoich koszmarach, o jego dawnym życiu i rodzinie.


-Więc... Gotowy? Dzisiaj twój wielki dzień.. - zapytała już nieco pijana blondynka, patrząc na Klausa.

-Jestem gotowy od pięciuset lat, pytanie czy ty jesteś gotowa? - uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.

-Cóż, ja.. nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nigdy nie będę gotowa, ale raz się żyje, niepotrzebnie siać paniki nie będę – plotła słowa, sama nie wiedziała co mówi. Nie kontrolowała siebie i sytuacji.

-Więc... to będzie twój nowy początek... nasz nowy początek. - powiedział Klaus i popatrzył na reakcje Caroline. Ta zmieszana nie wiedziała co robić, wybuchła śmiechem, pierwotny jej zawtórował.

                                                           ***

Rozdział do najlepszych nie należy, głównie to tylko wspomnienia Klausa. Jeśli macie jakieś propozycje dalszych rozdziałów, bądź jakieś uwagi dotyczące ich, śmiało piszcie w komentarzach. Pozdrawiam serdecznie moich czytelników, do następnego rozdziału kochani! :)

Nowy rozdział

Nowy rozdział pojawi się dzisiejszego wieczoru, zainteresowanych zapraszam zajrzeć tutaj około godziny 21:00 :)