piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział VI

Klaus:

Przeszukałem cały las i obrzerza, doterłem do stacjii benzynowej. Tam również nikt jej nie widział, a nie mieli monitoringu abym mógł sprawdzić, kipiała we mnie złość. Poszłem do łazienki, od razu poczułem zapach krwi... Podszedłem do kosza i zajrzałem do niego, to ukrwiawione ciuchy. Komuś nieźle musiało się coś stać, wszystko było ukrwawione. Zaraz, zaraz. Przeciesz to ciuchy tej Caroline.... Bingo mała. Pomyślałem. Skoro była tu niedawno, to znaczy że nie mogła daleko uciec.... W wampirzym tępie wybiegłem poza stację benzynową. Byłem wilkołakiem, potrafiłem wyczuć swoją ofiare. Trzymałem w ręce bluzkę Caroline i wąchałem ją, chciałem jak najbardziej poczuć jej zapach. Po chwili szłem już za zapachem jej krwi. ....

****

Droga doprowadziła mnie do środka Atlanty, Teraz wystarczy przeszukać każde mieszkanie w centrum. To będzie wspaniała zabawa..... Przez to wszystko jestem głodny. Pomyślałem i w wampirzym tępie zaciągnąłem jakąś dziewczynę w ciemną uliczkę.

-Nie będziesz krzyczeć, to będzie dla Ciebie najprzyjemniejsza rzecz którą przeżyłaś. - zachipnotyzowałem dziewczynę i wgryzłem się w jej szyję.

Krew działała na mnie jak najdroższy cukierek, mógłbym pić ją cały czas. Ale nie miałem na to czasu, jutro jest pełnia księżyca, co oznacza że trzeba odprawić rytułał. .... Wziąłem się za poszukiwania mojej ofiary.

Caroline:

Szarpałam się dalej z linami którymi byłam uwiązana do krzesła. W międzyczasie jakaś kobieta zmieniła mi kolejny worek pełen krwi na pusty. Czułam jak uchodzi ze mnie życie, z każdą utratą kropli krwi byłam słabsza, nie wiem jak długo jeszcze będe żyć, to pewnie jakieś minuty, może godziny.

-Zamierzasz pozbawić mnie krwi? Dlaczego? - zapytałam Davida, który nie wiem jaki miał interes w pozbawieniu mnie krwi. Kim on wogóle był?
-Tak, a gdy już zleci ostatnia kropla krwi, poprostu odpłyniesz w wieczny sen.- mówił spokojnie David siedzący na kanapie naprzeciwko mnie.
-Dlaczego to robisz, kim ty jesteś do cholery? - zapytałam
-Jestem David, pomińmy fakt że nie wiemy o istnienu wampirów i tym podobych, jestem czarownikiem. - pochwalił się David, jego mina przyprawiała mnie o dreszcze, miał zimny wzrok.
-Dlaczego nie czułam jak zabierasz mnie ze stacjii? - nie przyszło mi wcześniej na myśl, że jest on czarownikiem.
-Herbata którą Ci zaparzyłem, to nie była zwykła herbata, poprostu to były ziółka po których śpi się jak suseł. Dlatego się nie obudziłaś.... A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, jesteś mi potrzebna, Klaus potrzebuje twojej krwii by tworzyć odrębny gatunek, pół wilkołaków- pół wampirów. Gdy spuszczę z Ciebie krew, Klaus będzie mnie błagał o to abym mu ją dał, ale ja mu nie dam. Będe patrzył jak bezczynnie próbuje coś zrobić, jak próbuje mnie przekupić. Jestem czarownikiem i moim zadaniem jest utrzymać równowagę w naturze, dlatego ty jesteś mi potrzebna... Właściwie robie tobie przysługę, masz życie pełne wampirów, wilkołaków, czarownic. Nie masz nic, bo jesteś nikim, być człowiekiem i nie być wśród ludzi to nie życie. Tam... gdzie trafisz, będzie wszystko czego tylko zapragniesz, będą tam ludzie, muzyka, tańce... miłość. Tego Ci właśnie brak Caroline, miłości. Matt, świeży wampir, tak naprawde Cię nie kocha, w wakacje poznał Rebekę, jedną z pierwotnych wampirów, od wakacji ze sobą flirtują, a ty jesteś taka naiwna - zaczął śmiać się ze mnie David.
-Idź do diabła. Nie wiesz nic o mnie i o moim życiu, a Klaus, zdobędzie tą krew czy tego chcesz czy nie. A poza tym do rytuału potrzebuje mnie żywej, więc krew w woreczkach nic mu nie da. Twój plan zawiódł. - powiedziałam mu prawdę.
-Jesteś pewna, jestem czarownikiem, więc znam się trochę na magii, jeśli czarodziej chce czegoś naprawdę to wszystko jest możliwe. Twoje krew ma w sobie dość dużo krwi Petrovych, więc rytułał można odprawić na różne sposoby... A teraz bądź spokojna, nie chce żeby krew była niesmaczna... Taki żart - powiedział David i zostawił mnie samą w pokoju.

****
Nie miałam siły, próbowałam sobie przypomnieć wszystkie dobre momęty mojego życia z ostatnich kilku lat i jedynym dobrym momętem był Matt. Nie wiem czy David mówił prawdę z tą pierwotną i Mattem. Chciałam, aby to nieokazało się prawdą. Kolejny wareczek był już prawie zapełniony. Ciekawe ile jeszcze, zanim zleci ostatnia kropla i poprostu zamknę oczy. Usłyszałam jakiś trzask, nie miałam siły patrzeć co się dzieje więc przymknełam oczy. Ale coś ewidentnie się stało... ktoś wszedł do pokoju w którym byłam więziona, szybko poczułam oddech tego kogoś na sobie. Nie miałam siły otworzyć oczu.

-Caroline? - zapytał mnie mężczyzna, to był Klaus. Wkońcu pomyślałam "wreszcie"
-Taaa.. -powiedziałam ochrypłym głosem
-Chodź, idziemy. - powiedział Klaus po czym szybko uwolnił mnie od lin. Spróbowałam podnieść się z krzesła a kiedy stanęłam na równe nogi straciłam równowagę i momętalnie uszła ze mnie cała energia. Przed upadkiem na podłogę ochronił mnie Klaus który wziął mnie w ramiona.
-Przepraszam nie mam siły, to już koniec- powiedziałam ostatkami sił.
-Nie, musisz żyć, jesteś mi potrzebna. - powiedział Klaus i uniusł mnie nad ziemie, byłam w jego objęciach i czułam się dziwnie bezpieczna. Po chwili usnęłam w jego ramionach.

1 komentarz:

  1. świetnie piszesz :D
    wszystko przeczytałam bardzo szybko.
    życzę duuużo pomysłów i weny.

    pozdrawiam.
    http://klaus-caroline.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń