niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział VII


Klaus:

Niosłem Caroline na rękach dobre półtora godziny. Musiałem dotrzeć do jakiegoś hotelu, ale po drodze nie było żadnego. To Atlanta, czego się spodziewałeś Klaus, pięciogwiazdkowych hoteli ? Pomyślałem. Nie wiedziałem ile krwi uszło z Caroline. Pewnie sporo skoro nie miała siły stanąć na nogi. Jej krew była mi potrzebna więc musze się nią zająć... Po kolejnej godzinie szukania jakiegoś noclegu wreszcie znalazłem jakiś hotel. Chyba jedyny w tej norze. Bez wahania weszłem do niego z Caroline na rękach i podszedłem do lady za którą stali recepcjoniści.

-Witam, w czym mogę pomóc ? - odezwał się jakiś mężczyzna.
-Jak pan może zauważyć, potrzebuje dwóch pokoi z dużymi łóżkami, jeden dla tej śpiącej pani a drugi dla mnie.- zażadałem.
-Niestety, mamy tylko jeden dostępny z dużym łóżkiem, drugi pokój jest z tapczanem. - powiedział mężczyzna i sztucznie się uśmiechnął.
-Dobrze niech będzie. - powiedziałem lekko poddenerwowany, od niesienia tej dziewuchy zrobiłem się głodny.
-Zapłaci pan z góry, czy przy opuszczeniu hotelu?
-Z góry, zostane tutaj na dwa dni, prosze wszystko z fulserwisem. - powiedziałem i wyciągnąłem złorą kartę z portfela. Podałem mężczyźnie a on pobrał  z niej opłatę za nocleg.
-Dziękuje bardzo i życzę miłego pobytu. - powiedział mężczyzna, oddał mi kartę i rzucił długie spojrzenie na Caroline 'leżącą' w moich ramionach.

***

Ułożyłem Caroline delikatnie na wielkim łóżku, ściągnąłem jej buty i przykryłem ją kołdrą. Sam udałem się na dół do recepcji i podszedłem do recepcjonistki.

-Dobry wieczór,a czy nie ma już tego pana który jakiś kwadrans temu jeszcze tu był?
-Nie, poszedł już , właśnie ja przejęłam teraz zmianę - powiedziała dość młoda kobieta i uśmiechnęła się.
-Powiedz mi kochana, jak Ci naimię? - zapytałem i łobuzersko się uśmiechnąłem.
-Jestem Kate, a pan to.... ?
-Mów mi Klaus, a teraz wyjdziesz ze mną, to co się stanie będzie najpiękniejszym doświadczeniem w twoim życiu, nie będziesz krzyczeń ani tego pamiętać. - zahipnotyzowałem dziewczyne.

Ona niczym marionetka szła tuż za mną, wyszłem z hotelu i weszłem w wąską uliczkę między hotelem a jakimś domem, przygwoździłem ją do ściany i zacząłem całować, po szyi, dekoldzie. Po chwili wgryzłem się w jej szyje, krew była dobra. Głodnemu wszystko smakuje... Pomyślałem. Oderwałem się od Kate i spojrzałem jej w oczy.

-Gdyby ktoś się pytał, co się stało to powiesz że mąż lubi świntoszyć, dobrze kochana? - zahipnotyzowałem ją.
-Dobrze - powiedziałą dziewczyna i wytarła zaschniętą krew z szyi.
-A teraz wracaj do pracy.

Powiedziałem to i w wampirzym tępie znalazłem się u Caroline w pokoju, nadal spała. Nie tracąc czasu, poszedłem do łazienki i wziąłem orzeźwiający prysznic. Ubrałem się i wszedłem do pokoju, Caroline nadal spała.... Więc usiadłem na fotelu i wpatrywałem się w Caroline. Wyglądała pięknie mimo przemęczenia. Po chwili urwał mi się film, usnąłem.

Caroline:

Obudziłam się z potwornymi mdłościami i bólem głowy. Otworzyłam oczy i rozglądnełam się po pokoju. Nie wiedziałam gdzie jestem i kim jest mężczyzna który spał w fotelu. Usiadłam na łóżku i leciutko jak piórko postawiłam stopy na podłodze. Wstałam i podreptałam koło fotela, sprawdzić kim jest mężczyzna który śpi w fotelu. Stanęłam na palcach i nachyliłam się nad postacią, tak że moja głowa była nad głową... Klausa... Klaus.. pomyślałam. Nim zdążyłam odejść, pierwotny otworzył szeroko oczy a ja z przerażenia upadłam na podłogę. Klaus wstał i zmierzał w moim kierunku. Ja czołgałam się do tyłu a on szedł w moim kierunku, gry dotarłam pod ścianę szybko podciągnęłam nogi pod brode. Nie wiedziałam co mnie czeka.
Klaus przykucnął obok mnie i dokładnie się mi przyjżał.

-Spokojnie kochana, nie zrobie Ci krzywdy, przynajmniej narazie. - powiedział Klaus i złapał mnie za podbrudek.- noo, wyglądasz dużo lepiej niż w nocy.
-Puść mnie - powiedziałam a Klaus jednocześnie puścił mój podbródek.
-Prosze bardzo. - powiedział arogancko Klaus i wygrzebał coś z kieszeni. - mam twój łańcuszek z werbeną oraz twoją bransoletke, czyli moge Cię już zahipnotyzować. A teraz y, nie opuścisz tego pomieszczenia dopóki Ci nie pozwole, nie wariuj. Ja przyjde za około dwadzieścia minut, jestem głodny. - zahipnotyzował mnie Klaus i już go niebyło.

Nie czułam się zahipnotyzowana, podeszłam do drzwi i je otworzyłam przyszłam przez próg.. hm... najwidoczniej nie może mnie zahipnotyzawać, albo nawdychałam się werbeny u tego czarownika.... Spojrzałam na fotel w którym wcześniej spał Klaus, była tam jego kurtka. Podeszłam do niej i przegrzebałam kieszenie, znalazłam telefon. Na szczęście... Zaśmiałam się pod nosem. Frajer z tego Klausa, nie wziął ze sobą telefonu. Szybko wsadziłam go do kieszeni spodni i wyszłam z pokoju, spojrzałam na numer pokoju i wezwałam winde. Trzecie piętro, drzwi na wprost . Powtarzałam sobie w myślach. Winda się otworzyła, a ja wskoczyłam do środka, wcisnęłam guzik '0' i winda ruszyła w dół.

***

Na dole było bardzo tłoczno, dużo ludzi, bagaży, obsługi. Gdzie ja do cholery jestem?! Pytałam się w myślach. Ujrzałam za ladą jakąś recepcjonistkę, szybko do niej popędziłam, gdy zobaczyłam ją z bliska w oczy rzuciła mi się apażka zawiązana na jej szyi, jest ciepło, nikt nie nosi apaszek. Pewnie Klaus z niej pił. Grrr... Nie znoszę go. Pomyślałam.

-Dzień dobry w czym mogę pomóc? - powiedziała kobieta z apaszką i uśmiechnęła się. Zauważyłam na niej broszkę z jej imieniem - Kate.
-Tak, chciałabym wiedzieć co to za miejsce.
-O tak... jest pani w hotelu Sofitel.Przepraszamy za ten tłok ale mamy dziś święto hotelowców.
-Nic się nie stało, a jakie to miasto - te pytania były dość...nie tyle co krępujące co dziwne zważywszy na to, że 'mieszkam' w tym hotelu.
-Jest pani w samym centrum Atlanty. - powiedziała kobieta i szeroko się uśmiechnęła.
-Ahaa... dziękuje - powiedziałam i odeszłam.

Szybko wbiegłam do windy, i nacisnęłam przycisk '3' . Gdy dotarłam do pokoju, szybko wystukałam numer do Stefana. Czyli nie jestem tak daleko domu jak myślałam. Pomyślałam , a w tym samym czasie minęły już trzy sygnały. Za czwartym Stefan odebrał.

-Halo! - powiedział mój przyjaciel.
-Stefan, halo. Tu Caroline, musisz mi pomóc. - nie wiedziałam od czego mam zacząć.
-Caroline, nic Ci nie jest? Gdzie ty jesteś?
-Jestem w Atlancie w hotelu Sofitel. Błagam musisz mi pomóc, przyjeć po mnie. Zabierz mnie stąd, ja się go boje. - mówiłam jak jakaś opętana.
-Kogo? Kogo się boisz?
-Klausa.
-Dobrze, czekaj tam. Już po Ciebie jade. Trzymaj się.- powiedział Stefan i się rozłączył.

Szybko skasowałam rozmowę z listy połączeń i włożyłam telefon spowrotem do kieszeni kurtki Klausa. Szybko weszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Zapomniałam nawet, że będe musiała spowrotem ubrać się w za duże ciuchy Davida.

Po wycierałam się i ubrałam, gdy wyszłam z łazienki Klaus siedział już na fotelu....

2 komentarze:

  1. świetny rozdział ;)
    jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko rozwinie.
    czekam na nowy. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to wolę Caroline jako wampira, ale Twoja wizja też jest super <3
    Jakbyś była taka dobra to informuj mnie o nowych rozdziałach, bo jestem ciekawa co będzie dalej, właśnie.. co będzie dalej? xD

    CZEKAM NA DALEJ I ZAPRASZAM DO MNIE ;*
    Nie jest to tematyka Klaroline, ale może się spodoba .. :D
    http://carrie-reyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń